Archiwum 12 września 2004


wrz 12 2004 Złe wychowanie
Komentarze: 2

Weekend spędziłem na obrzydliwych czynnościach domowych. Mimo tego, iż uważam, że dom jest do mieszkania a nie sprzątania czasami zdarza mi się sprzątać. Po za tym okazało się, że nie ma w szafie czystych gaci, skarpet, koszul – ogólna tragedia. Teraz mokre bałagani schną na sznurkach w łazience i na balkonie a ja już się wprost doczekać nie mogę następnego etapu zabawy zwanego prasowaniem. W sumie to by się gosposia przydała, ale, która baba potrafi PORZĄDNIE koszulę wyprasować…

 

Po za tym, w sobotę dostałem od Byczka prezent. Tak bez okazji, co było tym bardziej miłe. Oczywiście nie obyło się bez wystawienia mnie na próbę. Na początek dowiedziałem się, że ma coś dla mnie, po czym wręczył mi… dwie torebeczki cukru z logo T.G.I. Nie ukrywam, że nie tego się spodziewałem, ale na widok prezentu radośnie powiedziałem „Super, przecież wiesz, jak lubię tą restaurację!”. Byczka zatkało, bo pewnie nie tego się spodziewał. Koniec końców dostałem bardzo fajny obrazek, który natychmiast zawisł w sypialni. Nieźle sobie to Byczek wymyślił, obrazem bardzo neutralny, ale nieodparcie kojarzący się z nim. Trzeba przyznać, że jest inteligentny.

 

W sobotni wieczór wybraliśmy się do kina. Tym razem „Złe wychowanie”. Dobre, ciekawe, ale na pewno nie tak szokujące jak to niektórzy twierdzą. No i mogli przystojniejszych aktorów dobrać – ale to już moje bardzo subiektywne odczucie. Warto iść, zwłaszcza, że jednostki o usposobieniu homofonicznym mogą dostać spazmów na widok niektórych scen, co na pewno dostarczy widzom dodatkowej rozrywki.

Dodatkowej rozrywki dostarczyłem sobie sam. Miejsca zażyczyliśmy sobie w przedostatnim rzędzie jak to zazwyczaj czynimy i wszystko byłoby ok gdyby nie fakt, że… Wchodzimy, siadamy, film się zaczyna, ludzie coś mówią a sens do mnie jakoś słabo dociera. Siedzę, gapię się na ekran jak ciele ma malowane wrota i… gówno wiem. Po kilku minutach złapałem się na tym, że usiłuję czytać napisy, których prawie wcale nie widzę i w tym momencie doznałem olśnienia: ONI MÓWIĄ PO HISZPAŃSKU! To, że ślepy jestem to dla mnie nowość żadna. Ale przy filmach anglojęzycznych napisy mi potrzebne jak dziura w moście. No i tak przesiedziałem do końca wytrzeszczając oczy. No, końcowy efekt można określić jako zadowalający, wiem, o co chodziło i to najważniejsze.

 

byk-po-raz-drugi : :