Archiwum 31 marca 2005


mar 31 2005 Coś się psuje...
Komentarze: 1

Coś się zaczyna psuć. Byczek robi się co raz bardziej znudzony i marudny. Nie dziwię się. Od dłuższego już czasu weekendy spędzamy w sposób dość schematyczny i monotonny. Zima, paskudna pogoda i te sprawy. I mnie się nie chciało wstawać z łóżka i gdzieś łazić. Ale teraz? No właśnie. Robi się co raz to cieplej, słoneczko ładnie świeci a on ani myśli dupy z łóżka przed pierwszą ruszyć. A potem jest nuda i łażenie z kąta w kąt.

W tygodniu nie jest lepiej. Dziś obraził się bo nie miałem ochoty iść do jakiegoś fast food'u na sałatkę. Od razu się pojawł argument, że już go nie kocham. Że kiedyś, z poprzednim facetem to wychodziłem gdzieś co wieczór i tym podobne teksty.
A to wcale nie tak. Iść chciałem zapowiadając z góry, że nie mam ochoty jeść ale z chęcią coś wypiję. Na prawdę nie wiem czemu on nie słucha co ja mówię. A co do wieczornych wyjść owszem, kiedyś miałem taki zwyczaj ale on nie rozumie jak i po co. Tak mam ochotę wyjść gdzieś do pubu, posiedzieć i pogadać. Wypić piwo lub coś mocniejszego. Odpocząć i odreagować ciężki dzień. Jak każdy facet. Co nie znaczy, że mam ochotę spędzać wieczór w centrym handlowym nad kubkiem coli. Bo to dwie, zupełnie różne sprawy. Tak trudno zrozumieć?

Po za tym zauważyłem, że Byczek usiłuje sabotować moje działania mające na celu poprawę kondycji fizycznej.
Zamiast mnie wspierać to zniechęca, namawia na tłuste jedzenie, kusi pizzą w środku nocy itp. Nie wiem z czego to wynika i co chce w ten sposób osiągnąć.

byk-po-raz-drugi : :