lut 01 2005

Kino...


Komentarze: 3

 Mimo lekko negatywnego nastawienia Byczka poszliśmy na „Skarb narodów”. Pomijając kilka typowych dla filmów Amerykańskich scen moralizoatorskich z cyklu „Bóg i konstytucja” film jest całkiem udany. Trochę śmieszny, trochę naiwny ale ogólnie sympatyczny. Taki Indiana Jones we współczesnym wydaniu. Nie ukrywam, że oglądałem z przyjemnością, zwłaszcza po filmach weekendowych.

Kierując się recenzjami a nie własnym nosem zafundowałem sobie czery godziny nudy. „Zjadacz grzechów” uspił mnie po pół godziny. Fakt niebywały bo na ogół na filmach nie zasypiam. „Tatuaż” w sumie dobry ale za ciężki, za rozwlekły. Film nakręcony w dziwny sposób bo momentami dość wulgarny, momentami ckliwy, jakiś taki niezdecydowany i nużący.

Co najgorsze to w kinie brak interesujących filmów. W zapowiedzach też. A w maju koszmar w postaci „Gwiezdych wojen”. A zaraz po nich na pocieszenie Vin Diesel w „The Pacifier”. Może mam zły gust ale on na prawde mi się bardzo podoba...

byk-po-raz-drugi : :
06 lutego 2005, 02:56
polecam bliżej ...mimo, że pewna zaproponowana rzeczywistość mnie drażni
kaisa
02 lutego 2005, 10:11
właśnie zastanawiam się czy obejrzeć:)
o_t_e
02 lutego 2005, 00:00
...polecam bliżej... kontrolerów... podobno wchodzący marzyciel tez niezły...

Dodaj komentarz