sie 01 2004

Docieramy się... chyba.


Komentarze: 1

Rano całkiem udane śniadanie, po południu kino, wieczorem zakupy i kolejna kłótnia.

„Garfield” nijak się nie miał do komiksu. Kocisko mało podobne, znacznie mniej wredne i złośliwe. Typowe kino familijne gdzie dobro zwycięża zło i wygrywa przyjaźń a nie interesy. Fajnie się oglądało, ale… liczyłem na coś więcej.

W tak zwanym międzyczasie po kupieniu biletów a przed seansem wpadliśmy do Matrasa. A tam w ręce mi wpadła druga część „Pieśny łowcy”. Niestety autor już inny, co nie zmienia faktu, że bez zastanowienia książkę kupiłem.

 

Po kinie pojechaliśmy po żarcie do sklepu. Nie mam pojęcia, czemu, całkiem udane zakupy zakończyły się awanturą. Poszło o głupie komentarze, różne oczekiwania i nie da się ukryć, że trochę i o pieniądze a tego najbardziej nie lubię. Byczek stwierdził, że ja jestem nim co raz bardziej rozczarowany, ja stwierdziłem, że mam dość i na tym skończyliśmy wieczór. Kłótnia przeszła w rozmowę dzięki GG. Doszliśmy do wniosku, że pora usiąść i pogadać o wzajemnych oczekiwaniach i planach na przyszłość. I nie tylko pod kątem naszego związku, ale ogólnie życia. Mam nadzieje, że uda się w miarę szybko przeprowadzić taką rozmowę. Nie da się ukryć, że zaczynamy się docierać. A to może być chwilami bardzo bolesne…

 

byk-po-raz-drugi : :
F
02 sierpnia 2004, 14:56
docieranie trochę trwa...

Dodaj komentarz