Co w duszy gra...
Komentarze: 3
Cierpię na bezsenność. I trzyma mnie tak już od dwóch tygodni. Dzień się zrobił zbyt krótki. Za dużo stresu. Za dużo pracy. Za mało czasu by żyć. Za mało by myśleć o czymś innym niż praca. Co raz częściej mam ochotę pieprznąć tym wszystkim, złożyć wymówienie i wreszcie mieć spokój. Ale w takiej chwili wystarczy, choć na moment rzucić okiem na wyciąg z banku. Pomaga. Z tygodnia na tydzień, co raz mniej.
Byczek też zapracowany. Też się skarży. I ma zdecydowanie gorzej niż ja. Ale trzyma się dzielnie. Mimo tego, że czasami nie potrafię go wysłuchać, doradzić, pocieszyć. Jednak pod pewnymi względami jestem bardzo samolubny. Ja, mój, moje itp. Chwilami aż mi wstyd.
Ale to chyba tak działa, że w momencie, gdy w pracy muszę wysłuchiwać jak ludzie mi opowiadają o swoich problemach to w domu mam ochotę sam trochę pogadać. Zawsze byłem dobrym słuchaczem, ale nie da się ukryć, że moja zdolność słuchania jest na wyczerpaniu.
Wiem już, co chcę robić w święta. Zrobić sobie gorącą kąpiel, wziąć dobrą książkę, tacę pełną fajnych przekąsek i oderwać się od rzeczywistości. Moja wanna moją twierdzą!
Postanowień noworocznych w tym roku nie będzie. Jeśli mam coś w swoim życiu zmieniać to, czemu akurat od nowego roku? Na realizacje planów każdy czas jest dobry. A planów jest sporo. Większość z nich można było zrealizować już dawno, ale szczerze mówiąc to po powrocie z pracy jest najczęściej tak zjebany, że kompletnie nic mi się nie chce robić. Lenistwo – może. Brak samodyscypliny – na pewno. Na szczęście nie muszę sobie nic na siłę udowadniać, bo dobrze wiem, na co mnie stać.
Dodaj komentarz