Gonitwa myśli
Komentarze: 2
Przez kilka dni było ciepło i myślałem, że dostanę cholery. Gdzy bym nie popatrzył, przez okno widziałem tylko gacie piernaty. Ja rozumiem, że mieszkania w blokach są małe, nie ma pralni ale żeby od razu z mokrych szmat dekoracje robić? I to na co drugim balkonie. Cudownie. I tak co roku. Co raz bardziej marzy mi się jakiś mały domek. Ale czy aby na pewno warto tak przywiązywać się do jednego miejsca? Mieszkanie łatwo zmienć, sprzedać dom dużo trudniej. A ja nie jestem pewien czy do końca życia chcę mieszkać na podbeskidziu.
Byczek jest w szoku. Zacząłem coroczną wymianę garderoby. Nie cierpię kupować ubrań. Męczy mnie to i irytuje. Na ogłół kupuję wszystko hurtem raz lub dwa do roku. W ciągu tygodnia upłynniłem pół pensji na same szmaty i obawiam się, że to jeszcze nie koniec. Byczek patrzy z niedowierzaniem, bo jeszcze czegoś takiego w moim wykonaiu nie widział. Dziwne, bo znamy sie już ze dwa i pół roku.
Na spotkanie integracyjne jednak jadę. Na kilka godzin i bez nocowania. Tak przynajmiej planuję. Mocno wątpię czy zabawa będzie aż tak fajna by chciało mi się zostać. A picie na umór już od kilku lat mnie nie bawi. Czy to znaczy, że dorosłem?
Mój związek z Byczkiem zaczyna wkraczać w trudną fazę codzienności. Fascynacja powoli mija i chyba zaczynamy dostrzegać co raz więcej swoich wad. Byczek znaosi to ze stoickim spokojem i na większość moich wyskoków przymyka oko. Mnie wszystko irytuje i wkurwia. Przygaduję mu czy krzyczę za rzeczy na które jeszcze jakiś czas temu wcale nie zwróciłbym uwagi a pewne jego zachowania doprowadzają mnie do białej gorączki. Upust nerwom daję ogniście i spontanicznie. W wielu przypadkach za bardzo spontanicznie. I pora najwyższa zastanowić się nad soba bo już kilka razy usłyszałem, że ma mnie dość. Raz trzasnął drzwiami i wyszedł.
Nie jest dobrze. Gdzieś podziała się ta radośc wspólnego bycia razem. Przyjąłem za pewnik, że on jest i będzie. Boje się, że pewnego razu okaże się, że miarka się przebrała i mnie zostawi.
Chyba pora zmienić nastawinie do życia. Wkurzaja mnie ludzie w pracy, ludzie po za pracą, kot, Byczek i ogólnie wszystko. Zaczynam traktowac wszystko śmiertelnie poważnie i w ogóle gdzieś znika moje poczucie humoru. Nie potrafię się wyluzować. Brak witamin czy nerwica? Może jedno i drugie? Kiedy ostatnio powiedziałem, że go kocham... może miesiąc temu, może dawniej. Kiedyś było inaczej. Nie ma już spontanicznego okazywania uczuć. Jest spontaniczne darcie mordy. Aż dziwne, że mnie jeszcze nie zostawił.
I tak cały czas. Tysiące myśli na minutę, ciągły pośpiech i gonitwa. A gdy tylko zwolnię zaczyna się wielka, wszechogarniająca nuda. Sam nie wiem co gorsze.
Dodaj komentarz