Zazdrośc a spadek formy...
Komentarze: 3
Po raz kolejny wyszło na to, że nie mogę kupować jedzenia na zapas. W lodówce nie poleży nic – natychmiast zostanie pożarte bez względu na ilość a jak ja nie dam rady to Byczek pomoże albo na odwrót. Kupiony w Tesco kilogram pierogów konsumowany był małymi porcjami przez cztery godziny. Nie zostało nic.
W brew pierwotnym założeniom nie zacząłem prowadzić zdrowszego trybu życia. Śniadań nie jadam, bo wole pospać dłużej te pół godziny, w pracy też nie mam czasu i na ogół jem raz dziennie koło 19.
Z siłownią też same kłopoty. Byczek kategorycznie mi zabrania chodzić samemu, sam się wykręca i efekt jest taki, że nie chodzę ani ja ani on. Za to co raz częściej komentuje, że jak się poznawaliśmy to miałem takie fajne mięśnie i taki płaski brzuszek brzuszek teraz to kompletnie siebie zaniedbałem pod tym względem :-(. No i co ja mam zrobić?
Nie wiem czy on trochę nie przesadza z tą zazdrością. Faktycznie, kiedyś święty nie byłem, a nawet wręcz przeciwnie, ale przez ostatni rok bardzo się uspokoiłem. Niestety antyreklama poczyniona przez mojego ex-faceta zrobiła swoje. Byczek do tej pory uważa, że nie pilnowany będę podrywał i gwałcił wszystko, co się rusza i jest w moim typie. Wygląd na to, że czeka nas dużo, dużo pracy by nabrać do siebie zaufania.
Dodaj komentarz