Archiwum 20 sierpnia 2004


sie 20 2004 Rozstania
Komentarze: 2

W obliczu kolejnego kryzysu w moim związku tak się zacząłem zastanawiać jak to właściwie jest z tymi rozstaniami. W sumie nie znam osoby, która by nie szkalowała swojego byłego partnera/partnerki, nie obarczała jego/jej winą za rozpad związku itp.

Nie zależnie od tego, jaki to był związek, czy damsko-męski, męsko-męski, czy dwóch kobiet zawsze jest narzekanie: bo zdradzał, bo nie rozumiała, bo nie szanował… Wychodzi na to, że wszyscy jesteśmy jednakowi.

 

A tak z innej beczki to nie potrafię zrozumieć, czemu większość starszych ludzi uważa, że wszystko im się należy większość przy okazji nie muszą stosować ogólnie przyjętych zasad dobrego wychowania.

Byłem dziś w sklepie i myślałem, że mnie coś trafi. Przy stoisku z warzywami stały dwie plotkujące staruchy i jakiś dziadek. Staruchy zatarasowały wózkami dojście do wszystkiego, w czym wspomagał je dziadek gapiący się na pomidory. Powiedziałem „przepraszam”, przepchnąłem się przez wózki i dopadłem pomidorów. Dziadek stoi i się gapi na skrzynkę, ja stoję i czekam. Czekam i nic… No to też się gapię, bo może on tam, co ciekawego widzi, robaka albo co. W końcu dziadek wykonał ruch ręką, wziął pomidorka i odłożył go na bok. No to i ja wziąłem drugiego i pakuje go do torby celem zważenia. Dzidek na to, że to jego pomidor, wybrał go, ale nie dążył odłożyć. Obejrzałem warzywo – podpisane nigdzie nie było, ale, że mnie dziadek rozśmieszył to pomidorka odłożyłem. Biorę następnego a dzidek na mnie z wrzaskiem, że kolejka jest i każdy by sobie chciał te najlepsze powybierać a to trzeba się do innych dostosować i poczekać a nie się pchać jak żyd między wozy. Jako, że nie miałem całego dnia by sterczeć w sklepie i czekać aż ten stetryczały dziadek pomidorki wybierze dałem sobie spokój i wziąłem się za inne warzywa. Do raz drugi dziadek dopadł mnie przy wadze. On jest kombatant i mam go przepuścić. Udałem, że nie słyszę, choć najchętniej to bym go przepuścił, ale przez maszynkę do mielenia mięsa, zważyłem, co moje i idę dalej. W tym momencie za mną rozlega się gromki ryk dziadka „ej, ty ! zważ to !”. Odwracam się i widzę, że dziadek macha do mnie torebką jakiegoś badziewia. No ale ja się chyba przesłyszałem… jakie „ej, ty” ? Kurwa, co ja jestem, jego służba czy gnojek z piaskownicy? W tym momencie grzeczność mi przeszła całkowicie razem z dobrym wychowaniem. W krótkich słowach powiedziałem mu, co może sobie zrobić z ta torebką do zważenia, odwróciłem się i odszedłem. Oczywiście stare ropuchy przerwały ploty i na całe gardło zaczęły deliberować, jacy to ci młodzi ludzie nie uprzejmi i chamscy są. Charakter mi chyba z wiekiem łagodnieje bo nawet im nic nie powiedziałem…

 

byk-po-raz-drugi : :