Komentarze: 1
W ramach inauguracji weekendu poszliśmy wczoraj z Byczkiem do kina. Jako, że pora dość późna była a wybór filmów nie powiem, jaki bo się wyrażał nie będę wybraliśmy dzieło niezwykłe „Spiderman 2”. Wg. licznych recenzji w Internecie część druga miał być o wiele lepsza od pierwszej, co już powinno budzić złe przeczucia, bo fakt to raczej rzadki, żeby kontynuacja była lepsza. Filmu, niewątpliwie cudem, udało mi się nie przespać. Nie wiem, co autor miał na myśli, czy to film akcji miał być, czy komedia romantyczna. Cholera wie.
W każdym razie wyszedł gniot straszliwy. Dialogi średnio śmieszne i bardzo sztuczne, fabuła nudna, postaci zaskakująco naiwne i jakby trochę niedorozwinięte umysłowo. Zwłaszcza scena ratowania dziecka z płonącego budynku jest tak sztuczna, że aż się płakać chce. I do tego ciągłe, umoralniające gadki o tym, że dobro zawsze zwycięża a bohaterem może być każdy pod warunkiem, że tylko chce. Ogólnie rzecz biorąc to te kilkanaście złotych lepiej było przepić niż bilet na ten film kupować.
A w ogóle to z tych Amerykańców to strasznie popieprzona nacja jest. Biorąc pod uwagę bohaterów ichnich komiksów to muszą być banda nieudaczników cholernie zakompleksiona skoro cały czas do szczęścia im potrzebna opieka jakichś mutantów. Superman, Spiderman, X-Man nic tylko latają po całych stanach i chronią ich przed złem wszelakim. Nie wiem czy jest jakiś drugi kraj na świecie, co by podobne głupoty wymyślał i opieki u takich potworków szukał.