Archiwum styczeń 2006


sty 25 2006 Matki, żony i kochanki
Komentarze: 0

Zima rozszalała się na dobre. Całą niedzielę z niepokojem obserwowałem wskazania termometru i zastanawiałem się jak mam dotrzeć do pracy przy temperaturze -30. Poniedziałek zgodnie z przewidywaniami przywitał mnie arktycznym mrozem i czasem oczekiwania na taksówkę przekraczającym 40 minut. Nie dość, że tyle czekałem to na dodatek trafiłem na sfrustrowanego taksówkarza, który w ciągu siedmiu minut zdążył mi opowiedzieć o swoim życiu osobistym i związanymi z nim wątpliwościami natury moralnej. Przyjaciółka mu wypomina, że za mało czasu jej poświęca, w domu żona marudzi, że nigdy go nie ma i co tu robić. Miałem mu ochotę szczerze powiedzieć, że jest dupa nie chłop, nie potrafi sobie zorganizować czasu bo z doświadczenia wiem, że przy dobrej organizacji można mieć partnera i dwóch kochanków* i jeszcze trochę czasu dla siebie. A przy jego pracy to już w ogóle nie ma o czym mówić. Niestety złe we mnie nie wstąpiło tak bardzo jak by mogło i rewolucyjnych poglądów nie wyjawiłem. Ciekaw jestem jak wiele małżeństw jest w takiej sytuacji. I proszę nie zawracać mi głowy jakimis badaniami czy statystykami do wiadomo, że i tak większość prawdy nie powie nawet anonimowo. I niech nikomu nie przyjdzie do głowy, że to potępiam. Sorry, ale jak by mi po chałupie latała kobita wyglądająca jak miotła, wiecznie niezadowolona, typ matki-polki to na 100% tez bym sobie kochankę znalazł.

We wtorek nie było wiele lepiej po za tym, że za taksówkę robił Sebastian, któremu w końcu udało się urochomić auto.

W pracy w ciagu tych dwóch dni nadrobiłem wszystkie zaległości, z nudów zrobiłem porządek na i w biurku. Wszystko z nudów bo na zewnątrz zimno i wychodzić się nigdzie nie chce. Zdecydowanie nie pamiętam bym dwa dni pod rząd wysiedział w biurze po osiem godzin.

Wspaniałomyślny dział HR dał nam całe trzy godziny na zaplanowanie urlopów na nadchodzący rok. Szybko i podstępnie udało mi się pozajmować najlepsze terminy. Wychodzi na to, że w maju wyjeżdzamy na trzy tygodnie.


*Zdaję sobie sprawę, że niektórzy po przeczytaniu tego zdania zacierają ręce i mówią „a nie mówiłem!” więc od razu pozwolę sobie sprostować: owszem był takie okres w moim życiu, ale wtedy byłem, młody, głupi i pełen niewyżytej energii. Teraz by mi się tak nie chciało.

byk-po-raz-drugi : :
sty 16 2006 Pendolino
Komentarze: 0

Pogiąg do pojazdów szynowych wygrał z rozsądkiem i w sobotę pojechaliśmy do Pragi. Bynajmniej nie z zamiarem zwiedzania. Główną atrakcją miało być Pendolino.
Po Czeskich torach Pendolino jeździ trochę ponad miesiąc i z dość mizernym skutkiem. Z siedmiu składów jeżdzą dwa. Reszta stoi i czeka aż technicy Alstom usuną awarię komputerów pokładowych.
Choć konstrukcja Pendolino do najnowoczesniejszych nie należy to wagony są ładne w środku i bardzo ciche. Wierzę na słowo, że miejscami jadą 160 bo prędkości w nich nie czuć, z niecierpliwości czekam, aż skończy się wymiana torów i pociągm pomknie prawie 200.

W Pradze zwiedziliśmy muzea: zabawek (zajebiste), techniki (jeszcze bardziej zajebiste) i figur woskowych (małe i stanowczo za drogie biorąc pod uwagę to co można w nim zobaczyć). Pogoda był średnia, zimno i wietrznie i nie specjalnie nalegałem na jakieś dłuższe spacery.

Przy okazji stwierdziłem, że jestem całkowicie odporny na uroki Pragi. Zdecydowanie bardziej wolę Budapeszt. Zwłaszcza od momentu gdy Węgrzy zaczęli mówić po angielsku. Ładniejsze tramwaje, fajniejsze metro i te bulwary nad Dunajem. Nie, stanowczo Praga nie jest taka fajna. No i w Budapeszcie w przeciwieństwie do Pragi jest na kim oko zawiesić.

byk-po-raz-drugi : :
sty 10 2006 Spodnie
Komentarze: 5

Załatwiłem kolejne gacie. Nogawka do kolana uwalana błotem do tego zacieki z soli. Pani w pralni stwierdziła "wełna... z wełny nie zejdzie". Sebastian się pewnie ucieszy, bo własnie przestał mieć garnitur.
Nie wiem jak to się dzieje, ale ubrania niszczą mi się okropnie szybko. Mam całą szafę rzeczy rozprutych, bez guzika, wyplamionych. Wszystko najpierw wędruje do pralni a potem czeka na naprawę. I pewnie się nie doczeka. Koszul bez guzików mam z 10, spodni z zepsutym suwakiem ze 4 pary a do tego dwie marynarki z naderwanymi rękawami.
Ze względu na to, że ostatni garnitur w grudniu zdekompletowałem drąc gacie na dupie Sebastian pożyczył mi swój. I dziś już jest po spodniach.
W najbliższym czasie czeka mnie wizyta w sklepie i poszukiwanie krawca, który może coś poreperuje.

byk-po-raz-drugi : :
sty 08 2006 Opowieści z Narnii
Komentarze: 0

Czekałem na ten film już od dłuższego czasu dość niecierpliwie. Cały cykl opowieści to jedne z ulubionych książek mojego dzieciństwa, czytane wiele, wiele razy. Bardzo trudno jest zrobić dobrą i wierną filmową adaptację książki. Zazwyczaj okazuje się, że jednak książka jest lepsza, ciekawsza i film psuje całą przyjemność.
Tym razem może nie było tak źle choć trochę jestem rozczarowany. Efekty specjalne były dość prymitywne, zwłasza jak na film, który powastwał tak długo, bohaterowie lekko bez wyrazu. Zwłaszcza Królowa Narnii, która wyglądała na lekko naćpaną bądź w fazie zamarzania. Kto jak kto, ale akurat ta postać powinna być jakaś bardziej zwłowieszcza. Rodzeństwo też takie bardziej bezbarwne. Wiem, że to Angole, więc temperamentu nie ma co oczekiwać lecz w książce zdawali się być bardziej ciekawi. Całość oceniam średnio i drugi raz na pewno oglądać nie będę - nie ma po co, bo książki stoją na półce.

A tak wogóle to ciekaw jestem jak Narnia wypadnie w starciu z Harym Potterem. Bo pierwsze to klasyka z treścią druga to sieczka wypromowana przez speców od marketingu. Niestety pani autorka od HP talentu pisarskiego za bardzo nie ma, pomysły też skończyły się na drugim tomie ale, że kasa to fajna sprawa to trzeba pisać dalej. Z niecierpliwością oczekuję tomu w którym HP zostanie ostatecznie uśmiercony choć watpię czy ktoś przebrnie przez niego biorąc pod uwagę ze pewnie ze 2000 stron będzie liczył patrząc na rosnącą objetość tego czytadła.

byk-po-raz-drugi : :
sty 04 2006 Misja pokojowa
Komentarze: 1

Byczek nieśmiało o planach wakacyjnych wspomina. Do spółki z naszą prześwietną i równie zakręconą znajomą wymyślili coś od czego lekko gorąco mi się zrobiło i bardziej to misję pokojową przypomina niż zwyczajny urlop.
Inna sprawa, że jak zobaczyłem zdjęcia z ostatniego wyjazdu wyżej wspomnianej znajomej to zazdrość mnie ukuła. No i z lekka się zdenerwowałem na swoją osobę, że zamiast trzy tygodnie urlopu wziąć i jechać z nią razem ja się uparłem karierę robić i firmę dzielnie wspomagać. Stary a głupi.
W tym roku błędu nie powtórzę. Wkurwiony jestem na mojego pracodawcę bardzo i w sumie czy złoże wniosek o urlop czy też wypowiedzenie jest mi doskonale obojętne. Możliwość negocjajcji w tej kwestii wylkuczam stanowczo. Urlopu żądam i koniec!

byk-po-raz-drugi : :