Archiwum sierpień 2004


sie 31 2004 Życie nabiera tempa
Komentarze: 1

I to od samego początku września. Jutro muszę wstać o 6.30, we czwartek jadę do Warszawy co wiąże się ze wstaniem o 4 rano. Nie ma to jak mieszkać na wsi. Wszędzie daleko. Ale za to widzę góry z balkonu.

 

Rozmawiając z Byczkiem o wyjeździe do Warszawy poruszyłem temat bezpieczeństwa w pociągach.

 

Ja: A nie boisz się, że jak będę tak późno pociągiem wracał to ktoś mnie napadnie?

Byczek: Boję się, ale cóż... skoro cię napadnie, to niech się sam broni.

 

No po prostu brak mi słów. Po co pytałem?

 

Wracając do spraw bardziej przyziemnych to naprawiałem dziś pond godzinę okno. Sam zepsułem, wczoraj. Przeciąg mi je ciągle zamykał, więc postanowiłem je unieruchomić. Udało się nieco lepiej niż bym chciał. Nie dało się zamknąć wcale. Ale jest już OK. W końcu zdolny jestem,  do wszystkiego…

 

byk-po-raz-drugi : :
sie 30 2004 Niewinna uwaga
Komentarze: 4

W piątek obaj byliśmy w Krakowie. Ja wcześniej, Byczek później. Ze względu na pomyślne załatwienie moich spraw humor miałem nader dobry i nawet mi się Kraków trochę podobać zaczął.

W ramach rozpusty poszliśmy na obiad do restauracji „Pod aniołami”, co planowane wcześniej nie było i z żalem patrzyłem Byczkowi w zęby, gdy pochłaniał kurki w śmietanie, zupę grzybową i pierogi z grzybami. Mnie się jedynie mały stek zmieścił, bo w oczekiwaniu na Byczka bardziej z nudów niż z głodu pożarłem obiad w Ikea.

 

W sobotę niewątpliwie rozum mi odjęło, bo dałem się namówić na oglądanie „Smakosza 2”. Na nic się zdały moje jęki, że nie warto, że głupie… Poszliśmy. Miało być strasznie było nudno. Przez dwie godziny prawie po ekranie latał jakiś idiotyczny, przerośnięty nietoperz i porywał ludzi w przestworza. Po raz pierwszy udało mi się w kinie na chwilkę przysnąć, dobrze, choć, że nie chrapałem.

 

W ogóle weekend spędziliśmy miło i przyjemnie. Nie było kłótni i bijatyk. Wszystko w najlepszym porządku, aż to podejrzane jest. Co prawda wczoraj dowiedziałem się, że za mało gotuję, że Krzysiek gotował więcej więc i ja powinienem. Trochę mnie ta uwaga dotknęła, bo zamiast chwalić moje liczne zalety to on się takich drobiazgów czepia.

Może i powinienem częściej gotować i częściej sprzątać, ale tego robił nie będę. Mam ciekawsze rzeczy do roboty niż latać po domu ze ścierką lub stać przy garach. Wolę usiąść i książkę poczytać. A i tak się dziwię, że zdarza mi się coś ugotować biorąc pod uwagę, że w domu rodzinnym moja szanowna rodzicielka gotowała jedynie wodę na herbatę, resztę kuchennych obowiązków beztrosko zaniedbując, co jak widać szkody niejakiej nikomu nie wyrządziło. A jeśli gotować mam z sercem a nie z przymusu to umiar w tym muszę zachować, co by przyjemność w obowiązek nie przeszła.

 

byk-po-raz-drugi : :
sie 26 2004 Katastrofa
Komentarze: 5

Tak sobie czytam artykuły na temat wtorkowej katastrofy lotniczej w Rosji i szczerze mówiąc jakoś mnie to nie dziwi. Wiadomo było, że wcześniej czy później do tego dojdzie. Raz za sprawą tragicznego stanu technicznego ruskich samolotów, dwa za sprawą kiepskiej kontroli bezpieczeństwa na lotniskach.

Trochę ponad miesiąc temu miałem okazję lecieć TU-154, dokładnie takim samym jak spadł we wtorek. Tak zdewastowanego samolotu chyba nigdy wcześniej nie widziałem a miałem już okazję latać różnymi liniami. W środku brud, w kiblu śmierdzi, z zewnątrz samolot podrapany, blachy przy drzwiach pogięte i (co zauważyłem już po wylądowaniu) okopcony przy jednym z silników. Tak w skrócie wyglądają radzieckie samoloty, bo Airbus Aeroflotu już był w miarę niezły.

Na lotnisku wcale nie lepiej. Kontrola bardzo pobieżna, bramki ustawione z dużą tolerancją nie dzwoniły na przedmioty wyłapana kilka godzin wcześniej na Okęciu. Jeśli tak wyglądał kontrola na lotnisku międzynarodowym to nie trudno sobie wyobrazić jak wygląda na krajowym. Aż dziwne by było, żeby terroryści nie wykorzystali tego w potencjalnym zamachu.

Inna sprawa, to fakt, ze sami Rosjanie mogli przez pomyłkę lub specjalnie zestrzelić te samoloty. W każdym razie wszystkie doniesienia na ten temat czytam z niepokojem i obiecuję sobie więcej nie latać ani rosyjskimi liniami ani nad terytorium Rosji.

 

byk-po-raz-drugi : :
sie 25 2004 Wspomnienia i plany
Komentarze: 2

Pierwszy raz od długiego bardzo czasu wstałem o siódmej i cały dzień spędziłem po za domem. Do popołudnia załatwiałem interesy, potem pojechałem po Byczka i zrobiliśmy rundkę po śląskich centrach handlowych.

Jutro dzień w miarę spokojny a za to w piątek muszę jechać do Krakowa i mało mnie to cieszy, bo i wstać znowu muszę wcześnie a i to miasto średnio lubię. Po ostatniej wizycie mam przykre wspomnienia związane z tym miastem. Niezbyt udana kolacja, kłopotliwa noc w Ibisie, powrót do Katowic jadąc 160 po autostradzie w deszczu… W sumie od tego wszystkiego minęło ponad 9 miesięcy, ale nie łatwo mi będzie o tym wszystkim zapomnieć. To był trudny okres w moim życiu, można nawet powiedzieć, że i przełomowy. Nie łatwo jest zakończyć związek, który trwał 6 lat a Kraków miał w tym wielki udział.

 

Może na wieczór uda mi się tam ściągnąć Byczka w jeszcze nieznanym celu. Na jakiś późny obiad do restauracji „Pod Aniołami” albo zakupy. Chyba, że będę zmęczony. Wtedy z Krakowa pojadę do Katowic i razem wrócimy do domu.

 

A w ogóle to fajny dzień był dzisiaj. Chyba dla tego, że Byczek był bardzo przylepny i nawet sympatyczny.

 

byk-po-raz-drugi : :
sie 24 2004 Błąd wychowawczy
Komentarze: 2

Wczorajszy dzień nie należał do najmilszych. Niby zaczął się fajnie, ale koniec był dość niesympatyczny.

Wieczorem wybraliśmy się z Byczkiem pospacerować po mieście. Niby wszystko było ok., ale był jakiś taki wrednie złośliwy i z premedytacją mnie drażnił i denerwował. Oczywiście moje prośby by przestał lub zastanowił się nad tym, co mówi i robi miał głęboko w dupie. Dzieła dokończył na parkingu pod Sferą. W pewnym momencie już nie wytrzymałem i uderzyłem go, dość mocno. Widać było, że go bolało, ale w sumie nie powiedział nic, nie odzywał się całą drogę do domu. Pod blokiem pożegnał się dość chłodno i pojechał od razu do siebie. Mimo, że to on mnie denerwował ja poczułem się winny i usiłowałem go przeprosić. Gdy wrócił do domu od razu napisał mi na GG, że to on przeprasza, że to była jego wina i w sumie mnie rozumie, choć mogłem nie być tak mocno. Przepraszaliśmy się wzajemnie cały wieczór, co nie zmienia faktu, że czuje się bardzo nieporządku dalej.

 

Dziś okazało się, że wczorajsza lekcja nic go nie nauczyła. A może celowo sprawdzał czy potrafię zapanować nad sobą tak jak to obiecywałem. Powoli przestaję się dziwić, czemu się tak często kłócili z Krzyśkiem. Choć inna sprawa, że Byczek przyzwyczaił się, że pozwalam mu właściwie na wszystko i wszystko mu wolno. A gdy staram się trochę go przyhamować, to on stwierdza, że widać wersja demo się już skończyła i jak już jesteśmy razem to mi mniej zależy. Podobno jak nie byliśmy razem to bardziej się starałem.

I tak się zastanawiam, co z tym zrobić. Czy zacisnąć zęby i przeczekać czy też starać się go trochę utemperować. Jedno i drugie rozwiązanie może być bardzo trudne w realizacji.

byk-po-raz-drugi : :