Archiwum sierpień 2004, strona 4


sie 11 2004 Duży krok na przód
Komentarze: 0

Od rana miałem zły humor. Koło ósmej obudziło mnie pukanie do drzwi balkonowych. Włożyłem slipy i odsłoniłem żaluzje. Na balkonie stał jeden z robotników. Ledwo otworzyłem drzwi z miejsca mnie zdenerwował.

Robotnik: Pan zabiera te śmiecie! – pokazując na równo ułożone deseczki pod ścianą.

Ja: A co, już zaczynacie?

R: Jutro. Płytki będziemy skuwać!

Ja: Po co ?

R: Trzeba wylewkę zrobić.

Ja: Skoro są płytki to nie trzeba. Wystarczy rynienki.

R: Administracja kazała skuwać!

W tym momencie się wkurwiłem, bo dzwoniłem do administracji i kobieta poinformowała mnie, że balkony z płytkami wyposażone w rynny i na tym koniec.

Ja: Wiem, że wam płacą od godziny, ale tu skuwać niczego nie pozwolę.

R: No to ja szefa zawołam!

Biorąc pod uwagę, że to nie był mój szef zbytnio się komunikatem nie przejąłem i wróciłem do domu. Za kilka minut znowu pukanie. Na balkonie stoi jakiś stary bałwan.

Bałwan: No, co pan przeszkadza?

Ja: Słucham ??

B: No, chłopak chciał robotę zacząć a pan go wygonił.

Ja: Nie będzie żadnego skuwania!

B: /patrząc na płytki/ No, co pan! Stare on i brzydkie !

Ja: To dokładnie jak pan, co nie znaczy, że panu trzeba łeb uciąć.

Fachowiec raczył się obrazić i się oddalił za pomocą rusztowania. Chyba mam z nimi spokój.

 

Wieczorem spotkałem się z Byczkiem. Był Carman, lody w Sferze i kolacja „U Piratów”. Mimo ogólnego zniechęcenia, które odczuwam od kilku dni wieczór był udany. Z dnia na dzień widzę jak on się zmienia. Zaczynamy mieć co raz więcej wspólnych spraw. Zaczynamy mówić o pracy, rodzinie dzieciństwie. Jest to pewna oznaka zaufania. W końcu życie nie ogranicza się do dnia dzisiejszego i teraźniejszości. Każdy miał jakąś przeszłość, własne życie. I to nie są tematy, które porusza się z pierwszym lepszym człowiekiem. Tak, zaczynamy rozmawiać… na prawdę o wszystkim.

 

Byczek często mówił mi, że boi się zaryzykować związku ze mną, bo gdy się pokłócimy ja w każdej chwili mogę odejść, wyjechać, zostawić go samego. Podobno atutem Krzyśka było to, że Byczek znał jego rodzinę, znajomych, wiedział, że Krzysiek nigdzie nie wyjedzie, bo tu na miejscu ma firmę. Tak, ja jestem zupełnie inny. Rodzina gdzieś daleko, znajomi rozproszeni po Polsce i świecie, pracować mogę nie zależnie od tego gdzie jestem, mogę wyjechać i w ciągu kilku chwil zacząć nowe życie w dowolnym miejscu. Owszem, mógłbym. Ale im więcej będziemy rozmawiać, im lepiej się poznamy tym więcej będzie mnie przy nim trzymało. Na wszystko trzeba czasu. I na rodzinę i na znajomych i na opowiadania o przeszłości. Ale trzeba się trochę otworzyć i jakoś ten proces wspomóc. Myślę, że te rozmowy to duży krok na przód.

 

byk-po-raz-drugi : :
sie 10 2004 Zyskowne numery.
Komentarze: 1

Dziś po raz kolejny odebrałem od fotografa „ostatnie” odbitki zdjęć. Chyba już po raz trzeci. Za każdym razem, gdy mam nadzieję, że to już był koniec Byczek przychodzi i zadaje niewinne pytanie „A zdjęcia nr. X z indeksu x to ty nie chcesz?” No to ja patrzę na indeks i okazuje się, że chcę. Po kilku takich pytaniach negatyw ponownie lądują u fotografa i ponownie zaczyna się sprawa z kadrowaniem, poprawianiem, odbijaniem…

 

Po za tym wreszcie udało mi się kupić zestaw startowy POP z numerem z kategorii złotych. Polowałem na coś takiego już dawno a na Allegro nie chciałem przepłacać. No, bo skoro są tam to w salonach tez być muszą. Dogadałem się ze znajomą panią z Telepunktu i „przypadkiem” trafiłem na dostawę. Pracownicy nie zdążyli jeszcze przebrać zestawów i było w czym wybierać. A tak na marginesie to bardziej obrotni pracownicy salonów potrafią podobno dorobić drugą pensję na czymś takim. Kupują karty po normalnej cenie i odsprzedają do komisów i w Internecie z zyskiem. Ciekawe, co będzie, gdy jednak wejdzie w życie – na co się zanosi – przepis o rejestracji użytkowników kart pre-paid. No, w każdym razie mam, nie oddam i może uda mi się teraz zapamiętać te magiczne dziewięć cyferek, bo na ogół po pytaniu o mój numer telefonu zapada kłopotliwa cisza… Służbowy numer mam na wizytówce, gorzej z prywatnym.

 

Z Byczkiem był dziś jedynie kontakt wirtualny. Miał dużo pracy i chciał zostać w domu, co mnie nawet nie zmartwiło, bo dziś miałem ochotę pobyć trochę sam. Oczywiście oberwało mi się, za to, że „nie jestem zły, że nie przyjedzie”. Faktem jest, że na ogół jestem zły i tego wcale nie ukrywam, ale wtedy też się czepia. I tak źle i tak nie dobrze.

 

byk-po-raz-drugi : :
sie 09 2004 Mężczyzna idealny
Komentarze: 4

Znalezione na innym blogu:

 "Wczoraj Imperator wraz z pomocą słuchaczek stworzył obraz mężczyzny idealnego. Jego zdaniem wyszło nam co prawda totalne monstrum, które już po jednym dniu wspólnego pożycia miałoby się ochotę zaciukać kozikiem albo udusić jasićkiem (...), ale co tam, niechaj ów ideał pozostanie na kartach Heliopolis.
Mężczyzna idealny powinien więc mieć:
ciąg dalszy tekstu"

Hmm... tak czytam i myślę, że... jestem idealny... może za wyjątkiem oczu, które są brązowe....

byk-po-raz-drugi : :
sie 08 2004 Sobota 07-08-2004
Komentarze: 0

Cudowni robotnicy o 8 rano zaczęli skuwać beton na balkonie sąsiadów. Byłem wściekły jak jasna cholera, bo na tym skończyło się właściwie moje spanie. Byczek obudził się na chwilkę, posłuchał, po czy przewrócił się na drugi bok i najzwyczajniej w świecie zasnął. Po pół godzinie nie wiedziałem, co mnie bardziej denerwuje – jego chrapanie czy młot pneumatyczny za ścianą. Po raz kolejny się okazało, że on potrafi spać w każdych warunkach nie zależnie czy to jest zaciszne miejsce pod kamieniem na wysokości 4000 metrów czy plac budowy.

 

Późnym popołudniem Byczek pojechał pomieszkać trochę w siebie w domu a ja wybrałem się w góry. Umówiliśmy się na wieczór, że przyjedzie po mnie tam gdzie zejdę za szlaku. Tym razem padło na przełęcz Salmopolską. Ja troszkę szybciej przyszedłem, on się troszkę spóźnił i dzięki temu miałem okazję przegalopować przez cały Szczyrk. Oferty noclegowe dość atrakcyjne w tym roku są. Ze względu na pogodę i małą ilość turystów w wielu miejscach ceny pokoi spadły do 35 zł za osobę.

 

Późnym wieczorem wybraliśmy się do kina na „Wredne dziewczyny”. Miała być komedia i była… Film dość głupawy, ale może już za stary jestem na takie kino, pomijając już fakt, że jakieś szkolne intrygi mnie nigdy ze bardzo nie bawiły. Główne bohaterki – emocjonalne i charakterologiczne blondynki dały niezły pokaz możliwości technicznych cyfrowych central telefonicznych – bo nie ma lepszego sposobu na obgadanie koleżanki niż rozmowa konferencyjna przez telefon ;-) . Film w sumie można zobaczyć tak dla odprężenia po długim i męczącym tygodniu pracy.

Ciekawa też była widownia. Trzy gówniary koło 17 lat, dwóch facetów wieku lekko po wyżej studenckiego (ja i Byczek) no i postać, która mnie dość zdziwiła – samotny facet w wieku 45+ . Byczek złośliwie stwierdził, że pewnie facet lubił młode dziewczynki i przyszedł sobie popatrzeć ;-).

 

byk-po-raz-drugi : :
sie 08 2004 Niedziela 08-08-2004
Komentarze: 0

Pojechaliśmy na Żar. Korzystając z okazji, że cudo techniki w postaci byłej kolejki na Gubałówkę akurat jeździ postanowiliśmy przeprowadzić jazdę próbną ;-).

Jakoś nie jestem przekonany, że Żar ma ten sam profil, co Gubałówka i zaczyna rozmieć te problemy techniczne i liczne awarie. Tory położone koszmarnie krzywo, wagoniki odnowione jedynie z zewnątrz i tak samo duszne jak dawniej a parking… bez samochodu terenowego raczej trudno na niego wjechać bez psucia zwieszenia. Za to żeby nie było za smutno i pesymistycznie to budynki stacyjne są dość ładne a na górze działa Domino Pizza – kart nie przyjmują, więc na nas nie zarobili. Ogólnie było fajnie, zbiornik elektrowni wodnej na szczycie góry ciekawy tylko ludzi trochę za dużo. No, ale kolejna atrakcja turystyczna regionu jest. W kolejkach i wyciągach można przebierać ile wlezie.

Przy okazji miałem możliwość zobaczyć, jakie nasze społeczeństwo jest tępe. Bilet stanowił kartonik z kodem paskowym, który należało wsadzić w czytnik – czytelnie oznaczony i opisany – i przejść przez kołowrót. Niestety dla przeciętnego obywatel to za trudne. Przy jednej bramce – z długa kolejką - stał facet z obsługi, brał bilety i sam wsadzał do czytnika, druga bramka samoobsługowa przepuszczał nielicznych śmiałków, co odważyli się spróbować sami. Nie rozumiem, po co inwestować w drogi sprzęt – było postawić chłopa z dziurkaczem a nie bramki skoro ludzie nawet po przeczytaniu instrukcji nie potrafią ich użyć.

 

Wieczorem ponownie odwiedziliśmy kino. Tym razem pokaz przedpremierowy „Osady”. Film dobry, trzymający w napięciu. Miła muzyka, fajny klimat i ciekawe zakończenie. Jeśli ktoś lubi się trochę bać a nie ma ochoty patrzeć na flaki i morze krwi to śmiało może „Osadę” zobaczyć.

 

byk-po-raz-drugi : :