Archiwum 24 sierpnia 2004


sie 24 2004 Błąd wychowawczy
Komentarze: 2

Wczorajszy dzień nie należał do najmilszych. Niby zaczął się fajnie, ale koniec był dość niesympatyczny.

Wieczorem wybraliśmy się z Byczkiem pospacerować po mieście. Niby wszystko było ok., ale był jakiś taki wrednie złośliwy i z premedytacją mnie drażnił i denerwował. Oczywiście moje prośby by przestał lub zastanowił się nad tym, co mówi i robi miał głęboko w dupie. Dzieła dokończył na parkingu pod Sferą. W pewnym momencie już nie wytrzymałem i uderzyłem go, dość mocno. Widać było, że go bolało, ale w sumie nie powiedział nic, nie odzywał się całą drogę do domu. Pod blokiem pożegnał się dość chłodno i pojechał od razu do siebie. Mimo, że to on mnie denerwował ja poczułem się winny i usiłowałem go przeprosić. Gdy wrócił do domu od razu napisał mi na GG, że to on przeprasza, że to była jego wina i w sumie mnie rozumie, choć mogłem nie być tak mocno. Przepraszaliśmy się wzajemnie cały wieczór, co nie zmienia faktu, że czuje się bardzo nieporządku dalej.

 

Dziś okazało się, że wczorajsza lekcja nic go nie nauczyła. A może celowo sprawdzał czy potrafię zapanować nad sobą tak jak to obiecywałem. Powoli przestaję się dziwić, czemu się tak często kłócili z Krzyśkiem. Choć inna sprawa, że Byczek przyzwyczaił się, że pozwalam mu właściwie na wszystko i wszystko mu wolno. A gdy staram się trochę go przyhamować, to on stwierdza, że widać wersja demo się już skończyła i jak już jesteśmy razem to mi mniej zależy. Podobno jak nie byliśmy razem to bardziej się starałem.

I tak się zastanawiam, co z tym zrobić. Czy zacisnąć zęby i przeczekać czy też starać się go trochę utemperować. Jedno i drugie rozwiązanie może być bardzo trudne w realizacji.

byk-po-raz-drugi : :