Komentarze: 0
Pogiąg do pojazdów szynowych wygrał z rozsądkiem i w sobotę pojechaliśmy do Pragi. Bynajmniej nie z zamiarem zwiedzania. Główną atrakcją miało być Pendolino.
Po Czeskich torach Pendolino jeździ trochę ponad miesiąc i z dość mizernym skutkiem. Z siedmiu składów jeżdzą dwa. Reszta stoi i czeka aż technicy Alstom usuną awarię komputerów pokładowych.
Choć konstrukcja Pendolino do najnowoczesniejszych nie należy to wagony są ładne w środku i bardzo ciche. Wierzę na słowo, że miejscami jadą 160 bo prędkości w nich nie czuć, z niecierpliwości czekam, aż skończy się wymiana torów i pociągm pomknie prawie 200.
W Pradze zwiedziliśmy muzea: zabawek (zajebiste), techniki (jeszcze bardziej zajebiste) i figur woskowych (małe i stanowczo za drogie biorąc pod uwagę to co można w nim zobaczyć). Pogoda był średnia, zimno i wietrznie i nie specjalnie nalegałem na jakieś dłuższe spacery.
Przy okazji stwierdziłem, że jestem całkowicie odporny na uroki Pragi. Zdecydowanie bardziej wolę Budapeszt. Zwłaszcza od momentu gdy Węgrzy zaczęli mówić po angielsku. Ładniejsze tramwaje, fajniejsze metro i te bulwary nad Dunajem. Nie, stanowczo Praga nie jest taka fajna. No i w Budapeszcie w przeciwieństwie do Pragi jest na kim oko zawiesić.