Komentarze: 3
Byczek zaskakuje mnie, co raz bardziej.
Z pracy przyjechałem zmęczony i wkurwiony i chyba po raz pierwszy później niż on. Planowałem posiedzieć w biurze maksymalnie trzy godziny a zrobiło się tego prawie dziewięć. Nic więc dziwnego, że humor mi nie dopisywał w przeciwieństwie do głodu. Na wstępie oznajmiłem Byczkowi, że gdy dziś do mnie przyjedzie musi liczyć się z tym, że na nim odreaguje całodzienny stres. Przyjechał i… nie odreagowałem. Ugłaskał, przytulił i był taki kochany, że nawet przez myśl mi nie przeszło, by coś niesympatycznego powiedzieć. Nigdy nie spodziewałem się po nim czegoś takiego.
Przy okazji odmówiłem udziału w piątkowych urodzinach Afgana. Nie po to go tępiłem przez cały pobyt w Iranie, żeby się nagle z nim bratać. Piątkowy wieczór życzę sobie spędzić w jakiś miły i przyjemny sposób. Byczek z miejsca zrozumiał i poniechał zamiaru. Trudno, Iwona będzie się sama nudzić, bo my w tym udziału nie weźmiemy.
A na miły koniec dnia:
Ja (22:20)
Bykuś, poszukaj tego jasnego krawatu. Na pewno jest gdzieś u ciebie, bo go w twoim aucie zostawiłem... a to jest jedyny jaki mi do czarnej koszuli pasował
Byczek (22:21)
Do czarnej możesz sobie nawet papier toaletowy zawiesić i bo tak wyglądasz w niej zajebiście.
No i jak tu go nie kochać ??