Archiwum 07 października 2004


paź 07 2004 Taki sobie dzień
Komentarze: 5

Byczek wręczył mi dziś nieco spóźniony, ale zajebisty prezent urodzinowy. Przyznaję, że warto było trochę poczekać. Po za tym podoba mi się, że jednogłośnie zrezygnowaliśmy z robienia sobie niespodzianek, jeśli chodzi o jakieś większe okazje. Będziemy sobie kupować rzeczy praktyczne (lub nie), ale pożądane przez obdarowywanego. Prezenty niespodzianki będą drobne i bez okazji.

 

W pracy kontrahent wykończył mnie kawą. Nie dość, że „fusianka” to prawie koncentrat. W drodze powrotnej do biura miałem wielkie obawy, że się przekręcę. W biurze poprawiłem trzema kolejnymi i efekt jest taki, że nie potrafię usiedzieć w miejscu nie mówiąc o jakimkolwiek spaniu. Chyba się za sprzątanie zabiorę.

 

W weekend szykuje się łażenie po górach z Byczkiem i Iwoną. Zachciało się babie oglądać wschód słońca w górach. Zachód jest zdecydowanie bardziej osiągalny… Nic to, zobaczymy jak będzie. Noc w schronisku odpowiada mi jak najbardziej. Wstawanie o piątej rano już nieco mniej. Dziwi mnie zapał Byczka. Myślałem, że po przeżyciach na Damavand jego miłość do gór nieco osłabła. Jak widać w powiedzeniu, że czas leczy rany jest trochę prawdy.

 

byk-po-raz-drugi : :