Archiwum 26 grudnia 2004


gru 26 2004 Rok temu
Komentarze: 1

Rok temu miało być wszystko tak jak należy. Prawdziwa choinka, prawdziwa wigilia, wszystko jak w porządnej, kochającej się rodzinie. Wyszła jedna, wielka tragedia. Gotowanie tego wszystkiego myśląc „a jak by to smakowało temu nowemu”, ubieranie choinki ukradkiem patrząc na telefon, składnie życzeń, które i tak wiadomo, że się nie spełnią.

Tak na prawdę Leszek chciał tymi świętami uratować nasz związek. Niestety kilka lat za późno. Teraz z perspektywy czasu widzę, do jakiego stopnia to wszystko było sztuczne. Wybieranie i ubieranie choinki, życzenia świąteczne a w końcu wyjazd pierwszego dnia świąt. Wyjazd, bo w domu nie dało się wytrzymać. W hotelu też z resztą nie. Najpierw Krynica potem Sanok. W Sanoku emocje wzięły górę i wybuchła potężna awantura, pod czas, której prosto z mostu powiedziałem, że nie zatrzyma mnie. Odchodzę.

 

Pozostała niechęć do choinki, świąt i hotelu Jagiellońskiego. Ale jestem mądrzejszy o kolejne doświadczenie. Jeśli coś się ma skończyć to nie należy tego przedłużać na siłę. Bo idą święta, bo ma urodziny itp. W takiej sytuacji nie stworzy się miłej atmosfery a jedynie piekło. I nie pomoże choinka czy wyjazd. Nie pomoże a jedynie obrzydzi.

 

byk-po-raz-drugi : :