Komentarze: 2
Nie da się ukryć, że obaj lubimy jeździć. Lubimy także jeść. Kiedyś Sebastian prędzej by umarł niż zjadł coś w aucie, bo te okruszki... Ja w swoich zawsze miałem syf. Od pewnego czasu poddał się presji i sam różne opakowania po produktach mniej lub bardziej spożywczych wrzuca za siedzenia. Prócz śmiecenia w aucie także rozmawiamy. Często ze skutkiem jak widać niżej.
Ja: Nie będe jeździł tym autem do pracy, za dużo pali.
On: Ty jeździsz wolno i ekonomicznicznie, zwłaszcza w nocy. Tobie będzie paliło mniej.
Ja: No przecież kiedyś kupię sobie soczewki!
Ja (zjadłem w drodze kanapkę, wysiadam i patrzę na siedzenie): Zobacz, tu się taki serek przylepił!
On: Pomyśl, skoro z jedej strony się przylepił do siedzenia do z drugiej musiał do twojej...
Ja (jadąc w zimny dzień autem zastępczym z wielkim hamburgerem w dłoni): Nie wiem jakie auto kupimy jako następne ale musi mieć obowiązkowo automat i dupogrzeja
On: Dupo-co?
Ja: Podgrzewane siedzenia.
On: A zmieniać biegów to już nie łaska?
Ja: A niby jak ja będę jadł zmieniając biegi?