Komentarze: 6
Dziwny był ten weeknd. Nie dość, że przeleciał momentalnie to na dodatek wcale nie jestem wypoczęty bardziej niż w piątek.
No właśnie, w piątek ku zdziwieniu Byczka wlazłem do łóżka już o 22 i kategorycznie odmówiłem wyjścia prawie natychmiast zasypiając.
Sobotę przespałem prawie całą. Głównie ze względu na to, że od rana bolała mnie głowa. Proszki nie pomogły – postanowiłem przespać. Wieczorem poszliśmy do kina. Jeśli ktoś chciałby zobaczyć blisko dwugodzinny film na prawdę o niczym to zdecydowanie polecam „Hellboy”. Nuda koszmarna i bzdura niesamowita. Spodziewałem się ulubionych wampirów, wilkołaków czy choćby diabłów a tu wielkie gówno. Chyba mi musiało rozum odjąć, że się upierałem żeby na to iść.
Weekend zakończyliśmy kolacją we „Wrzosowej chacie”. Oczywiście ni obyło się bez zupy grzybowej. Byczek potrafi ją pochłonąć w każdej ilości a ja już nawet patrzeć na to nie mogę. Przy okazji wyszedł temat Sylwestra. Niby jeszcze trzy miesiące ponad, ale już by trzeba było coś zaplanować. I tu zgodnie stwierdziliśmy, że mamy ochotę spędzić go w jakiejś leśnej głuszy. Jako, że to na pierwszy, wspólny Sylwester to chciałbym wymyśleć coś specjalnego. Idealne by było jakieś zamczysko lub twierdza.