Archiwum grudzień 2004, strona 1


gru 15 2004 I po co to?
Komentarze: 6

Wkurwiam się. Łatwo. Ponad to jestem cholerykiem i w chwilach zdenerwowanie zdarza mi się wybuchać. Dla tego NIGDY NIE NALEŻY mnie DRAŻNIĆ.

A właśnie przez głupie uwagi wczorajszy wieczór był chujowy. Po ciężkim dniu w pracy miałem ochotę jakoś odreagować, odpocząć, spędzić Byczkiem kilka chwil. Miało być kino a była awantura. Po raz kolejny przez to samo. Przez jego głupie komentarze na temat jednego z jego byłych znajomych. Po raz kolejny spotkaliśmy gościa w Sferze i Byczek cokolwiek mnie wkurwił. Nie pomogło upomnienie, ze zachowuje się nie tak jak powinien, nie pomogły prośby by zastanowił się na tym, co mówi. No to wróciliśmy do domu. Potem na GG wygarnąłem mu wszystko. Dziś starał się nadrobić i zatrzeć złe wrażenie. No, ale co z tego…

I w dupie mam jego tłumaczenia, że lubi patrzeć jak jestem zazdrosny, że lubi czuć, że mi na nim zależy itp. Bo chyba nie o to chodzi, żeby wywoływać objawy na siłę. I ciekawe, kiedy wreszcie do niego dotrze, że dużo psuje takim zachowaniem.

 

No a dziś… Dziś było kino. Głupie i niepoważne, ale na takie właśnie miałem ochotę. „Dziś 13, jutro 30”. Cukierkowe, śmieszne mniej niż by się mogło wydawać. Nie polecam. Chyba, że komuś zależy by mózg mu się wyłączył na półtorej godziny. Co ciekawe, mimo wczesnej godziny widownia była zupełnie dorosła.

 

byk-po-raz-drugi : :
gru 12 2004 Reklama ;-)
Komentarze: 3

W tygodniu obaj z Byczkiem wzięliśmy dzień urlopu i pojechaliśmy do Warszawy. Trochę biznesowo a trochę rekreacyjnie.

Poszliśmy do Muzeum Techniki i przypomniały mi się różne wydarzenia z mojego dzieciństwa. Muzeum Techniki obok Muzeum Kolejnictwa było moim ulubionym. Pamiętam, że zawsze szedłem tam z dreszczykiem emocji. Modele parowozów czy makiety fabryk, „prawdziwa kopalnia” i tym podobne eksponaty zachwycały mnie bez granic. Tym razem był to powrót po latach. Piętnastu chyba. I nie zmieniło się tam prawie nic. Te same eksponaty – po za telefonami komórkowymi Erocssona – ta sama „Szklana Panienka” i Planetarium. Niestety tych dwóch ostatnich nie było dane nam zobaczyć, bo przybyliśmi zbyt późno. No a przede wszystkim ten sam zapach, drewnianych podłóg i staroci. Czułem się jakby czas się cofnął.

Potem, dla równowagi pojechaliśmy do Blue City. Po prostu kolejne centrum handlowe. Nudno. W DUKA Byczek kupił świątecznego renifera i to by było na tyle. Centra handlowe stanowczo nam się przejadły. I w dalszym ciągu moimi ulubionymi zostaną Galeria Dominikańska we Wrocku i Galeria Mokotów w Wawie.

 

Sobotę spędziłem pracowicie starając się doprowadzić dom do ludzkiego wyglądu. Było sprzątanie, gotowanie i pranie. A wieczorem coś dla ducha, czyli kino. Wybraliśmy półtoragodzinna reklamę formy, NOKIA czyli film „Komórka”. Może momentami troche naiwny dla ludzi znający się, choć trochę na technice, ale… w gruncie rzeczy wcale niezły. Wartka akcja, dość dobra fabuła, dobrzy aktorzy. Oglądało się bardzo przyjemnie. Naprawdę polecam miłośnikom kina akcji. Dodatkową zachętą jest Chris Evans, który gra głównego bohatera. Jeśli NOKIA w ramach promocji dołączy go do swojego produktu to gotów jest kupić ich telefon ;-). Choć nie ukrywam, że wolałbym po używać Chrisa przez tydzień niż telefon NOKIA za wszystkimi bajerami przez rok.

Niedziela była bardzo leniwa. W sumie to z krótkimi przerwami na jedzono spałem do 17. Razem z kotem, bo Byczek się koło 14 wyłamał i pojechał do rodziców na obiad.

Wieczorem kupiliśmy kotu nowe, czerwone szeleczki. Już zapadła decyzja, że jedzie z nami na sylwestra, więc powoli trzeba go przyzwyczajać do ludzi i środków lokomocji.

byk-po-raz-drugi : :
gru 07 2004 Mało optymistycznie czyli "Nadchodzą święta......
Komentarze: 4

Przy robieniu kolacji słuchałem sobie radia, w którym akurat wyła jakaś młoda „artystka” song śpiewając o nieszczęśliwej miłości. O na sobie wyje, ja sobie gotuję aż tu naszły mnie nagle myśli smutne i poważne. Od kiedy jestem z Byczkiem jak ognia unikam słów „zawsze będę przy tobie” itp. Rozstanie z Leszkiem nauczyło mnie, że nie ma „zawsze”, „do końca życia” itp. Jakoś do mnie dotarło, że podświadomie zakładam, że mój związek z Byczkiem kiedyś się skończy, bo nic nie trwa wiecznie. Tak samo nauczyłem się już, że nie ma, co wierzyć w „będziemy przyjaciółmi”. W końcu, gdy zaczyna się nowe życie w nowym związku ex-partner gwałtownie traci na znaczeniu i po pewnym czasie po prostu się o nim zapomina. Powraca do łask w czasie świąt, urodzin i tym podobnych sytuacji, bo jeśli rozstanie było w miarę pokojowe to życzenia złożyć wypada.

 

Pomijam już drobny fakt, że po wydarzeniach z ubiegłego roku nie mam ochoty na żadne święta i choinki. Myślę, że drugi raz nie potrafiłbym tak grać. Ale z drugiej strony nie potrafiłbym też zakończyć związku w święta. Mam nadzieję, że przy Byczku mnie to nie spotka.

 

byk-po-raz-drugi : :
gru 06 2004 Bez pomysłu
Komentarze: 1

Tak ten czas szybko płynie, że nawet nie zauważyłem jak zrobił się grudzień.

W pracy zaczęli nas rozpieszczać – druga pensja w bonach, paczka dość pokaźna na święta – całkiem miły gest ze strony firmy.

 

Mimo mojego marudzenia i podłego charakteru Byczek mnie jeszcze nie zostawił i cierpliwie znosi moje humory wywołane stresami w pracy. Staram się nieodreagowywać w domu zbytnio, ale często mi nie wychodzi i najdrobniejsze przewinienie Byczka kończy się karczemną awanturą. W ogóle coś marudny się zrobiłem ostatnio.

 

Weekend spędziliśmy nadspodziewanie miło, choć piątkowy wieczór zapowiadał coś zdecydowanie odwrotnego. W sobotę wybraliśmy się na zakupy – trzeba było wreszcie Byczkowi coś na te urodziny kupić – zaczynając od obiadu w Artusie. Dość egzotycznie było, bo akurat Barburka w ten dzień była i górnicy świętowali a świętowali. Fajnie było posłuchać.

Prezent w końcu kupiłem. Trzech sprzedawców jednocześnie mi pomagało ubranko dla Byczka odpowiednie wybrać a on tylko patrzył osłupiały nie mniej jednak całkiem zadowolony.

Potem poszliśmy na „Ekspres polarny” do, IMAX bo koniecznie chciałem to w wersji 3-d zobaczyć. I całkiem miło się oglądało, choć bardzo moralizatorska ta bajka była. Wieczór zakończyliśmy koacją w domu, która nadspodziewanie dobra wyszła, bo i humor i serce do gotowania tego dnia miałem.

 

W niedzielę do teatru w Chorzowie pojechaliśmy. Bardziej na koncert niż na przedstawienie. Pieśni śpiewali aktorzy europejscy z krajów bałkańskich w większej części. Nie ukrywam, że wynudziłem się momentami okropnie, choć i trochę mi się podobało. Niestety pełni uwagi swojej artystom nie mogłem poświęcić, bo głodny byłem okropnie – przez cały dzień jedynie śniadanie zjadłem a przed teatrem nigdzie zjeść nie zdążyliśmy. Efektem tego momentami miast aktora tłuste kurczę na scenie widziałem.

Po trzech i pół godzinie uczty dla duszy trwającej zarządziliśmy ucztę dla ciała. Padło na Mc Donald’s bo koło północy już jedynie to było otwarte. Nie wiem gdzie ta obfitość słynna posiłków XXL, bo w drodze jeszcze głodni nieco na Hot-Dogi na stację benzynową zawitaliśmy.

 

Z planami na sylwestra takoż mam problem. No może nie z planami a z ich wykonaniem. Marzy mi się leśna głusza i mnóstwo śniegu – całość przez Byczka została zaaprobowana.

Niestety z lokalizacją mam problem – brak czasu i pomysłów na szukanie jakieś górskiej chaty. Pewnie jak zwykle będzie spontanicznie i miejsca będę wydzwaniał już z auta podążającego w kierunku Bieszczad.

 

byk-po-raz-drugi : :