Archiwum październik 2004, strona 1


paź 11 2004 Schronisko
Komentarze: 1

Z wyjścia w góry nic nie wyszło ze względu na brzydka pogodę. W sobotę właściwie do wieczora padało. Latem nie przeszkadzałoby mi to w najmniejszym stopniu, ale przy temperaturze osiem stopni taka wycieczka w strugach deszczu nie byłaby miła.

W zamian za to poleniuchowaliśmy sobie trochę, nadrobiliśmy zaległości filmowe na DVD i tradycyjnie poszliśmy do kina. Wybór padł na „Anakondy”. W sumie po za dość ciekawymi plenerami Borneo nie było tam nic do oglądania. Jeśli ktoś oglądał „Deep, blue sea” to wystarczy, że sobie wyobrazi anakondy zamiast rekinów i dżunglę zamiast laboratorium na oceanie i będzie miał pełny obraz. Nikłym pocieszeniem jest występujący w tym filmie Joanny Messner, trzeba przyznać, że jest na czym oko zawiesić.

 

W sobotę wybraliśmy się do schroniska dla zwierząt. Decyzję o adoptowaniu kota podjąłem już dawno i w sumie teraz jest na to całkiem dobry okres. Przez najbliższe parę miesięcy nie planuję żadnych dłuższych wyjazdów, więc jest czas żeby zwierzaka przyzwyczaić i do nowego domu i do Byczka i jego rodziców, do których kotek w razie urlopu pojedzie na kolonie.

Schronisko wprawiło mnie w duże przygnębienie. Zwierzaki, choć czyste i zadbane żyją w strasznej ciasnocie dzięki prezydentowi miasta i firmie Mc Donald’s. Kiedyś schronisko było większe, ale że teren był atrakcyjny to miasto go sprzedało pod Mc Donald’sa. Schronisko miało z tych pieniędzy dostać nową siedzibę a dostało wielkie gówno. Z kasy skorzystały świnie będące wówczas przy korycie.

No, w każdym razie odwiedziłem kotki i myślę, że wezmę taką miłą, burą koteczkę. Tak naprawdę to bardzo trudny wybór. Wszystkie te zwierzaki są fajne i kochane i nie wiem jak można wybierać. Wszystkie z taką nadzieją patrzą na ludzi, są tak przymilne to po prostu widać, że one aż proszą „zabierz mnie”. Nie ukrywam, że było mi bardzo ciężko.

Teraz muszę jedynie skompletować wyprawkę dla kota i być może już w przyszłą niedzielę któryś znajdzie nowy dom.

 

byk-po-raz-drugi : :
paź 07 2004 Taki sobie dzień
Komentarze: 5

Byczek wręczył mi dziś nieco spóźniony, ale zajebisty prezent urodzinowy. Przyznaję, że warto było trochę poczekać. Po za tym podoba mi się, że jednogłośnie zrezygnowaliśmy z robienia sobie niespodzianek, jeśli chodzi o jakieś większe okazje. Będziemy sobie kupować rzeczy praktyczne (lub nie), ale pożądane przez obdarowywanego. Prezenty niespodzianki będą drobne i bez okazji.

 

W pracy kontrahent wykończył mnie kawą. Nie dość, że „fusianka” to prawie koncentrat. W drodze powrotnej do biura miałem wielkie obawy, że się przekręcę. W biurze poprawiłem trzema kolejnymi i efekt jest taki, że nie potrafię usiedzieć w miejscu nie mówiąc o jakimkolwiek spaniu. Chyba się za sprzątanie zabiorę.

 

W weekend szykuje się łażenie po górach z Byczkiem i Iwoną. Zachciało się babie oglądać wschód słońca w górach. Zachód jest zdecydowanie bardziej osiągalny… Nic to, zobaczymy jak będzie. Noc w schronisku odpowiada mi jak najbardziej. Wstawanie o piątej rano już nieco mniej. Dziwi mnie zapał Byczka. Myślałem, że po przeżyciach na Damavand jego miłość do gór nieco osłabła. Jak widać w powiedzeniu, że czas leczy rany jest trochę prawdy.

 

byk-po-raz-drugi : :
paź 06 2004 Grunt to dobra informacja
Komentarze: 3

Nie lubię pracować z kobietami. Mają humory, złe dni, okres albo wszystko na raz. Z kobietą trzeba delikatnie, nawet w sytuacjach konfliktowych nie da razy z nimi pogadać jak z facetem. Koszmar. Od jakiegoś czasu wkurza mnie nasza asystentka. Miała być pomocą a jest… szkoda mówić. Nie potrafi nic a wszystko wie najlepiej. Dziś nie wytrzymałem i stwierdziłem, że muszę coś z tym zrobić. Skarga do dyrekcji nie wchodziła w grę, bo swoje sprawy lubię załatwiać sam. Nas szczęście żyję w małym mieście gdzie wszyscy o wszystkich wiedzą wszystko. Wystarczyło popytać i wiem dużo. Przestała mnie dziwić jej głupota i brak kompetencji. Niech jeszcze raz wyskoczy z tym swoim teksem „ja się na tym znam, bo byłam asystentką prezesa” a załatwię ją jednym pytaniem. Może i jestem wredny trzeba pilnować swego. Niech zna swoje miejsce.

byk-po-raz-drugi : :
paź 04 2004 Sen
Komentarze: 1

Źle ze mną już kompletnie. W nocy śniły mi się koszmary. Spałem w jakimś hotelu albo pensjonacie, bo raczej małe to było, a od pokoju do pokoju chodziło coś, co mordowało. Pamiętam, że chowałem się za drzwiami i zmieniałem pokoje. Potem śniło mi się, że coś mordowałem. Okładałem to pięściami po łbie a to usiłowało mnie ugryźć. Z wrażenia aż się obudziłem.

Po za tym byłem w Wiśle. Już nie w celach morderczych morderczych w interesach. Pogoda zrobiła się więcej niż śliczna, więc przy okazji wybrałem się na mały, choć troszkę długi spacer. Liście na drzewach zmieniają kolory, więc góry wyglądają przecudnie. Do biura zawitałem koło piętnastej w zasadzie wyłącznie w celu naładowania telefonu. Co nie zmienia faktu, że z miejsca zdążyłem się wkurwić. Jak tak dalej pójdzie to mój sen się spełni. Zacznę mordować.

Żeby nie było za dobrze posprzeczałem się z lekka z Byczkiem wczoraj. Trochę słusznie a trochę nie zacząłem się czepiać o różne rzeczy. Dziś były wyjaśnienia i takie tak. Skończyło się na wzajemnym wytykaniu wad. Mamy podobne, więc szybko nas temat przestał bawić – gdy wracał do domu byliśmy już w całkowitej zgodzie.

byk-po-raz-drugi : :
paź 02 2004 Kogutki
Komentarze: 11

Piątek przebiegł bardzo lajtowo. Do biura przyjechałem coś koło jedenastej i jak się okazało wcale nie byłem ostatni. Ku mojej uciesze panna_asystentka_wszystko_wiedząca za cholere nie potrafiła złożyć i uruchomić nowego kompa. Z braku innego zajęcia złożyłem jej to wszystko do kupy, po czym okazało się, że nie da się włączyć do sieci, bo gniazdko przy jej biurku nie jest połączone z kablem. Po dziesięcio minutowej rozmowie z naszym kochanym działem IT, kiedy to usiłowała się dowiedzieć kto i jak ma to zrobić, żeby działało, rzuciła mi słuchawkę i uciekła krzycząc „kurwa, co za debile”. Ponieważ znam nasz dział IT powiedziałem do słuchawki „dzięki za pomoc, miłego weekendu” i rozłączyłem się, czym prędzej. Jako, że 100% facetem jestem uzbroiłem się w nóż i śrubokręt i z gniazdkiem i kablami porządek zrobiłem w ciągu paru minut.

 

Wieczór postanowiliśmy z Byczkiem spędzić na rozrywkach spokojnych i nieszkodliwych. Zamówiliśmy dwie pizze, wypożyczyliśmy filmy i przystąpiliśmy do spędzania wieczoru. Byczek wyglądał przezabawnie siedząc na podłodze nad pudełkiem z pizzą i smarując obficie każdy kawałek majonezem. Jako, że tego bloga nie czyta śmiało mogę napisać, że wydawał przy tym radosne chrząkanie. Pooglądaliśmy sobie „Legalną blondynkę” – głupie, ale śmieszne i z uczuciem błogiej sytości poszliśmy spać.

 

W ramach dość późnego śniadania pojechaliśmy na obiad do Przyszowic. W Artusie jak zwykle swojsko (oj, bardzo swojsko) i smacznie. Byczek z lekkim niepokojem, co i raz spoglądał na miejscową ludność nadużywającą alkoholi przy sąsiednich stolikach, ale obiad jadł aż miło. Niewątpliwą atrakcją był miejscowy chłop wracający z targu, bo przyszedł do knajpy pochwalić się kolegom, jakie piękne kogutki kupił. Byczek po knajpie spodziewał się jedynie drobiu pieczonego, więc chłop wyjmujący na środku sali dwa kogutki z pudełka wprawił go w lekką konsternację. No, ale przynajmniej było wesoło. Wracając wpadliśmy po ciasto do Gierałtowic i będziemy je wieczorem ze smakiem konsumować. No, mam nadzieję, że nie tylko ciasto…

byk-po-raz-drugi : :