Komentarze: 1
Ostatnio jakoś nie mam szczęścia do filmów. Wczoraj postanowiłem namówić Byczka na obejrzenie „Tożsamości Bourne’a”. Druga część już wkrótce w kinach a on jeszcze pierwszej nie widział. Wybraliśmy się do wypożyczalni a tu dupa – „Tożsamość” jedynie na VHS. Byczek się ucieszył, bo woli horrory i komedie i wybrał film własnoręcznie. Miał być krew w żyłach mrożący „Terminal Invasion” a tu wielkie gówno. Akcja i dialogi jak w tanim poronosie, tylko czekałem aż się zaczną pieprzyć po kątach – nie zaczęli, więc nie ma o czym mówić. W filmie chodziło głównie o to, że kosmici przebrani za ziemian mieli podstępnie zawładnąć naszą planetą za pomocą inwazji na malutkie lotnisko na zadupiu pod Kanadyjską granicą. Jak oni chcieli to zrobić to pojęcia nie mam, a że dzielna pani pilot razem z więźniem-mordercą wybili kosmitów do nogi to już się nie dowiem.
Wniosek z tego taki, że Byczek ani żarcia w knajpie nie powinien sam wybierać ani filmów do oglądania. A ja na razie biorę się za książki, bo jeśli o kino idzie to naprawdę nie ma, czego oglądać. A najgorsze jest to, że patrząc na zapowiedzi nie prędko doczekam się czegoś naprawdę wartego wybrania się do kina.