Najnowsze wpisy, strona 25


sie 15 2004 Piątek 13 sierpnia
Komentarze: 0

 Dostałem wyciąg z banku – to nie był miły dzień. Postanowiłem, że natychmiast biorę się ostro za oszczędzanie. Stała kontrola nad finansami, wpisywanie wydatków do Quicken’a co dzień a nie raz na kilka miesięcy i zero niepotrzebnych wydatków. Biorąc pod uwagę ostatni wyciąg to mój wykład na temat oszczędnego życia, który zrobiłem Byczkowi w Epiku dzień wcześniej może nie być bardzo wiarygodny ;-).

Wieczór spędziliśmy w domu. Pogoda była paskudna, w kinie nic ciekawego nie grali a na knajpę nie były ochoty. Zrobiłem dobrą kolację, nażarliśmy się bez umiaru i w zasadzie na tym wieczór się skończył. Co prawda zaczęliśmy oglądać „Cztery pokoje” ale już po pierwszym Byczek zaczął zasypiać, więc oglądanie się jakby skończyło.

byk-po-raz-drugi : :
sie 13 2004 Czwartek 12 sierpnia
Komentarze: 1

Prace remontowe ruszyły pełną parą. Dwie ekipy dzielnie skuwały beton u sąsiadów jedno i dwa piętra wyżej. Wytrzymałem coś koło godziny i postanowiłem się ewakuować z domu. Z braku lepszych pomysłów pojechałem do Katowic po Byczka. Trochę się zdziwił, bo jeszcze dzień wcześniej zarzekałem się, że do końca tygodnia dalej jak do sklepu z domu nie wychodzę.

 

W Katowicach kultywując lenistwo pojechaliśmy do IKEA na obiad. W końcu nie po to siedzę w domu by obiady gotować ;-). Na nic więcej czasu nie starczyło, bo Byczek na wieczór się z koleżankami umówił pokazać zdjęcia z Iranu.

 

W drodze powrotnej, bez żadnego powodu zrobiłem mu awanturę. Niby go miałem z tego spotkania z koleżankami do dwóch godzinach podstępem do domu porwać, ale coś mi dobiło, gdy ustaliliśmy szczegóły i skończyło się na kłótni.

 

Nie zmienia to jednak faktu, że zadzwoniłem do niego i o właściwej porze przyszedłem do kanjpy. Koleżanki zbytnio z faktu, iż Byczek nie poodwozi ich tak jak zwykle do domów nie były, ale w końcu mają swoich mężów to niech oni się martwią. Ja po swojego przyszedłem ;-).

 

Dzień zakończyliśmy w domu rozmową. W brew oczekiwaniom Byczka nie przeprosiłem go za swoje zachowanie. Dopiero jak pojechał zrobiło mi się głupio z tego powodu i podratowałem sytuacje rozmową i przeprosinami na GG.

 

byk-po-raz-drugi : :
sie 11 2004 Sprostowanie do notki „Mężczyzna...
Komentarze: 1
 Miałem nie odpisywać na komentarze i nie wdawać się w dyskusje, ale tym razem złamię postanowienie.


Obserwatorze, kimkolwiek jesteś : - ) może twój komentarz jest trafny choć zależy to od tego co uważamy za atrakcyjne towarzystwo. Faktycznie nie staram się być za wszelką cenę w centrum uwagi i nie otaczam się zgrają „serdecznych” przyjaciółek. Nie interesują mnie towarzyskie ploteczki, nie wiem, kto, z kim sypia i kogo koniecznie należy zaliczyć żeby być trendy.


No i jeszcze na koniec – serdecznie współczuję wszystkim zdziecinniałym trzydziestolatkom, którzy z braku własnego życia wtrącają się w cudze. A sypiać ze wszystkimi nie jest równoznaczne z byciem atrakcyjnym towarzysko.

 

byk-po-raz-drugi : :
sie 11 2004 Duży krok na przód
Komentarze: 0

Od rana miałem zły humor. Koło ósmej obudziło mnie pukanie do drzwi balkonowych. Włożyłem slipy i odsłoniłem żaluzje. Na balkonie stał jeden z robotników. Ledwo otworzyłem drzwi z miejsca mnie zdenerwował.

Robotnik: Pan zabiera te śmiecie! – pokazując na równo ułożone deseczki pod ścianą.

Ja: A co, już zaczynacie?

R: Jutro. Płytki będziemy skuwać!

Ja: Po co ?

R: Trzeba wylewkę zrobić.

Ja: Skoro są płytki to nie trzeba. Wystarczy rynienki.

R: Administracja kazała skuwać!

W tym momencie się wkurwiłem, bo dzwoniłem do administracji i kobieta poinformowała mnie, że balkony z płytkami wyposażone w rynny i na tym koniec.

Ja: Wiem, że wam płacą od godziny, ale tu skuwać niczego nie pozwolę.

R: No to ja szefa zawołam!

Biorąc pod uwagę, że to nie był mój szef zbytnio się komunikatem nie przejąłem i wróciłem do domu. Za kilka minut znowu pukanie. Na balkonie stoi jakiś stary bałwan.

Bałwan: No, co pan przeszkadza?

Ja: Słucham ??

B: No, chłopak chciał robotę zacząć a pan go wygonił.

Ja: Nie będzie żadnego skuwania!

B: /patrząc na płytki/ No, co pan! Stare on i brzydkie !

Ja: To dokładnie jak pan, co nie znaczy, że panu trzeba łeb uciąć.

Fachowiec raczył się obrazić i się oddalił za pomocą rusztowania. Chyba mam z nimi spokój.

 

Wieczorem spotkałem się z Byczkiem. Był Carman, lody w Sferze i kolacja „U Piratów”. Mimo ogólnego zniechęcenia, które odczuwam od kilku dni wieczór był udany. Z dnia na dzień widzę jak on się zmienia. Zaczynamy mieć co raz więcej wspólnych spraw. Zaczynamy mówić o pracy, rodzinie dzieciństwie. Jest to pewna oznaka zaufania. W końcu życie nie ogranicza się do dnia dzisiejszego i teraźniejszości. Każdy miał jakąś przeszłość, własne życie. I to nie są tematy, które porusza się z pierwszym lepszym człowiekiem. Tak, zaczynamy rozmawiać… na prawdę o wszystkim.

 

Byczek często mówił mi, że boi się zaryzykować związku ze mną, bo gdy się pokłócimy ja w każdej chwili mogę odejść, wyjechać, zostawić go samego. Podobno atutem Krzyśka było to, że Byczek znał jego rodzinę, znajomych, wiedział, że Krzysiek nigdzie nie wyjedzie, bo tu na miejscu ma firmę. Tak, ja jestem zupełnie inny. Rodzina gdzieś daleko, znajomi rozproszeni po Polsce i świecie, pracować mogę nie zależnie od tego gdzie jestem, mogę wyjechać i w ciągu kilku chwil zacząć nowe życie w dowolnym miejscu. Owszem, mógłbym. Ale im więcej będziemy rozmawiać, im lepiej się poznamy tym więcej będzie mnie przy nim trzymało. Na wszystko trzeba czasu. I na rodzinę i na znajomych i na opowiadania o przeszłości. Ale trzeba się trochę otworzyć i jakoś ten proces wspomóc. Myślę, że te rozmowy to duży krok na przód.

 

byk-po-raz-drugi : :
sie 10 2004 Zyskowne numery.
Komentarze: 1

Dziś po raz kolejny odebrałem od fotografa „ostatnie” odbitki zdjęć. Chyba już po raz trzeci. Za każdym razem, gdy mam nadzieję, że to już był koniec Byczek przychodzi i zadaje niewinne pytanie „A zdjęcia nr. X z indeksu x to ty nie chcesz?” No to ja patrzę na indeks i okazuje się, że chcę. Po kilku takich pytaniach negatyw ponownie lądują u fotografa i ponownie zaczyna się sprawa z kadrowaniem, poprawianiem, odbijaniem…

 

Po za tym wreszcie udało mi się kupić zestaw startowy POP z numerem z kategorii złotych. Polowałem na coś takiego już dawno a na Allegro nie chciałem przepłacać. No, bo skoro są tam to w salonach tez być muszą. Dogadałem się ze znajomą panią z Telepunktu i „przypadkiem” trafiłem na dostawę. Pracownicy nie zdążyli jeszcze przebrać zestawów i było w czym wybierać. A tak na marginesie to bardziej obrotni pracownicy salonów potrafią podobno dorobić drugą pensję na czymś takim. Kupują karty po normalnej cenie i odsprzedają do komisów i w Internecie z zyskiem. Ciekawe, co będzie, gdy jednak wejdzie w życie – na co się zanosi – przepis o rejestracji użytkowników kart pre-paid. No, w każdym razie mam, nie oddam i może uda mi się teraz zapamiętać te magiczne dziewięć cyferek, bo na ogół po pytaniu o mój numer telefonu zapada kłopotliwa cisza… Służbowy numer mam na wizytówce, gorzej z prywatnym.

 

Z Byczkiem był dziś jedynie kontakt wirtualny. Miał dużo pracy i chciał zostać w domu, co mnie nawet nie zmartwiło, bo dziś miałem ochotę pobyć trochę sam. Oczywiście oberwało mi się, za to, że „nie jestem zły, że nie przyjedzie”. Faktem jest, że na ogół jestem zły i tego wcale nie ukrywam, ale wtedy też się czepia. I tak źle i tak nie dobrze.

 

byk-po-raz-drugi : :