Najnowsze wpisy, strona 21


wrz 05 2004 Radosna strona życia...
Komentarze: 2

Męczący ale całkiem fajny. Rysują się całkiem nowe, interesujące perspektywy. Z resztą nie to jedno cieszy. Byczek w ostatnim tygodniu udowodnił, że jednak można na niego liczyć przez co związek zaczyna nabierać bardziej realnego kształtu a ja zaczynam podchodzić do tego znacznie bardziej optymistycznie. Wychodzi na to, że ludzi mogą do siebie zbliżyć nawet najbardziej prozaiczne czynności i efekt jest o wiele lepszy gdy działania są spontaniczne a nie robione na siłę byleby tylko uszczęśliwić drugą osobę.

byk-po-raz-drugi : :
wrz 03 2004 Upadek
Komentarze: 4

Podczas wizyty w Warszawie ze smutkiem zauważyłem, że upadł jeden z ostatnich bastionów PRL’u – Hortex przy Świętokrzyskiej. Czemu ze smutkiem? Bo mam całkiem miłe wspomnienia wiążące się z tym przybytkiem. Jako niewinne dziecię chadzałem tam z moją szanowną rodzicielką na takie przysmaki jak galaretka czy bita śmietana z jeżynami, kupował się tak ciasta czy lody w bloku… Może to się wydawać śmieszne, bo teraz to wszystko jest dostępne w każdym sklepie, ale dwadzieścia lat temu… Swoją drogą ciekawe, co z Hortexem przy Targowej. W tamtej części Pragi to już ze trzy lata nie gościłem. Momentami tęsknię za Warszawą z mojego wczesnego dzieciństwa. To było takie fajne miasto.

 

Dziś Energetyka Beskidzka postanowiła mi zrobić niespodziankę – wyłączyć prąd za… 12 zł niezapłacone od stycznia. Akurat w rachunkach mam porządek i wiem, za co płaciłem i wiedziałem, że jest OK. Chłopa z elektrowni o mało ze złości po schodach nie spuściłem. W każdym razie zaniechał kontaktów z moim licznikiem i prosił o wyjaśnienie tej wprawy w rejonie. Pojechałem od razu, bo perspektywa pozbawienia dostaw energii z lekka mnie przeraziła. I co się okazało…  System się pomylił i policzyli mi trzymiesięczną opłatę za sam licznik. Nikt nie wie jak i czemu. Na szczęście pani w rejonie była bardzo miła, wszystko skorygowała i nawet przeprosiła, więc wkurwienie ustąpiło. Na wyjaśnienie pomyłki poświęciłem ponad godzinę czasu. Gdyby mnie w domu nie było to chłop by zdjął licznik i bez prądu bym został do poniedziałku.

 

Weekend spieprzony na sprawy zawodowe. Byczek marudzi, że mnie nie będzie. Nie jest dobrze. I nie będzie lepiej, bo od wtorku do piątku jestem w Warszawie. I znowu najwięcej na tym zarobią telekomy.

 

byk-po-raz-drugi : :
wrz 01 2004 Sobotni ochlaj
Komentarze: 1

Na weekend moja kochana firma zaplanowała liczne atrakcje w postaci prelekcji tak ciekawych osób jak pani pedagog i pani psycholog. Dwa dni zmarnowane. Dodatkowo w sobotę wieczorem planowany jest wspólny ochlaj, w którym wolałbym nie brać udziału. Na delikatną sugestię, że po ostatniej prelekcji zmyję się do domku szef stwierdził, że nie ma mowy, bo jestem przewidziany jako jedna z atrakcji wieczoru. Już się wystraszyłem, że każą mi śpiewać albo tańczyć, co by towarzystwo rozbawić, ale jak się okazało wszyscy są rządni wiedzy o Iranie. Mam przywieźć zdjęcia i opowiadać. Opowiadać o tym dzikim i egzotycznym kraju. Ratunku…. Znacznie bardziej bym wolał z własnym chłopem w domu posiedzieć. Z picia i tak żadna przyjemność, bo umiar będę musiał znaczny zachować w tym zacnym towarzystwie. Jak do tej pory budzę podziw i szacunek a nadużycie napojów wyskokowych może mocno nadszarpnąć ten wizerunek.

Z resztą Byczek już zapowiedział, że samego mnie tam nie puści, wykłady, co prawda ominie, ale na wieczór się pojawi, co bym wytrwał w cnocie i trzeźwości. Zakładam, że głównie o to pierwsze mu chodzi.

 

Żeby było ciekawiej odezwał się mój żołądek leczony od czasu do czasu. Co by cierpieniom ulżyć lekarstwa biorę a to ciekawe efekty daje. Nie mam pojęcia, czemu, ale moje tabletki działają również na błędnik. Delikatnie mówiąc miewam po nich zawroty głowy i kłopoty z równowagą. Lekarz twierdzi, że wszystko OK, ot, taki skutek uboczny i mam się nie przejmować. No niby mógłbym gdyby nie fakt, że w najmniej odpowiednich momentach błędnik wariuje a ja zachowuję się jak pijany lub naćpany. Dziś podczas ważnego spotkania mało brakło a bym usiadł koło krzesełka zamiast na. Wrażenie zrobiłem doskonałe, bo facet się dwa razy pytał czy aby się dobrze czuje i moim zapewnieniom chyba do końca wiary nie dał.

 

byk-po-raz-drugi : :
sie 31 2004 Życie nabiera tempa
Komentarze: 1

I to od samego początku września. Jutro muszę wstać o 6.30, we czwartek jadę do Warszawy co wiąże się ze wstaniem o 4 rano. Nie ma to jak mieszkać na wsi. Wszędzie daleko. Ale za to widzę góry z balkonu.

 

Rozmawiając z Byczkiem o wyjeździe do Warszawy poruszyłem temat bezpieczeństwa w pociągach.

 

Ja: A nie boisz się, że jak będę tak późno pociągiem wracał to ktoś mnie napadnie?

Byczek: Boję się, ale cóż... skoro cię napadnie, to niech się sam broni.

 

No po prostu brak mi słów. Po co pytałem?

 

Wracając do spraw bardziej przyziemnych to naprawiałem dziś pond godzinę okno. Sam zepsułem, wczoraj. Przeciąg mi je ciągle zamykał, więc postanowiłem je unieruchomić. Udało się nieco lepiej niż bym chciał. Nie dało się zamknąć wcale. Ale jest już OK. W końcu zdolny jestem,  do wszystkiego…

 

byk-po-raz-drugi : :
sie 30 2004 Niewinna uwaga
Komentarze: 4

W piątek obaj byliśmy w Krakowie. Ja wcześniej, Byczek później. Ze względu na pomyślne załatwienie moich spraw humor miałem nader dobry i nawet mi się Kraków trochę podobać zaczął.

W ramach rozpusty poszliśmy na obiad do restauracji „Pod aniołami”, co planowane wcześniej nie było i z żalem patrzyłem Byczkowi w zęby, gdy pochłaniał kurki w śmietanie, zupę grzybową i pierogi z grzybami. Mnie się jedynie mały stek zmieścił, bo w oczekiwaniu na Byczka bardziej z nudów niż z głodu pożarłem obiad w Ikea.

 

W sobotę niewątpliwie rozum mi odjęło, bo dałem się namówić na oglądanie „Smakosza 2”. Na nic się zdały moje jęki, że nie warto, że głupie… Poszliśmy. Miało być strasznie było nudno. Przez dwie godziny prawie po ekranie latał jakiś idiotyczny, przerośnięty nietoperz i porywał ludzi w przestworza. Po raz pierwszy udało mi się w kinie na chwilkę przysnąć, dobrze, choć, że nie chrapałem.

 

W ogóle weekend spędziliśmy miło i przyjemnie. Nie było kłótni i bijatyk. Wszystko w najlepszym porządku, aż to podejrzane jest. Co prawda wczoraj dowiedziałem się, że za mało gotuję, że Krzysiek gotował więcej więc i ja powinienem. Trochę mnie ta uwaga dotknęła, bo zamiast chwalić moje liczne zalety to on się takich drobiazgów czepia.

Może i powinienem częściej gotować i częściej sprzątać, ale tego robił nie będę. Mam ciekawsze rzeczy do roboty niż latać po domu ze ścierką lub stać przy garach. Wolę usiąść i książkę poczytać. A i tak się dziwię, że zdarza mi się coś ugotować biorąc pod uwagę, że w domu rodzinnym moja szanowna rodzicielka gotowała jedynie wodę na herbatę, resztę kuchennych obowiązków beztrosko zaniedbując, co jak widać szkody niejakiej nikomu nie wyrządziło. A jeśli gotować mam z sercem a nie z przymusu to umiar w tym muszę zachować, co by przyjemność w obowiązek nie przeszła.

 

byk-po-raz-drugi : :