Najnowsze wpisy, strona 20


wrz 14 2004 Tendencja spadkowa
Komentarze: 2

Stan ogólnego wkurwienia mi się pogłębia. Przez pół nocy wyło mi pod oknem jakieś auto i po kilku godzinach miałem ochotę wyjść i je podpalić. O czwartej rano przyszedł jakiś kretyn, wsiadł i odjechał. Niech jeszcze raz zrobi taki numer a pierwsze, od czego zacznie następnym razem to pompowanie wszystkich czterech kół na dzień dobry. Jak ma skurwysyn popsuty alarm to niech go kurwa naprawi a nie ludziom pod oknem stawia. Do pracy pojechałem rozpaczliwie niewyspany i na dobre oprzytomniałem koło jedenastej.

 

Byczek co raz bardziej zniechęcony jest swoja pracą i zachodzącymi w niej zmianami. Myślę, że trochę przesadza. W każdym razie wysłuchałem go dziś w miarę uważnie, choć pocieszałem bez zbytniego entuzjazmu. Naprawdę nie uważam, żeby ty była odpowiednia pora by się zwolnił. Wizja kupienia małego domku w Bieszczadach i zamieszkania tam na stałe jest bardzo zachęcająca, ale ja to planowałem dopiero za kilka lat a on o tym mówi co raz częściej.

 

Wieczorem poszliśmy na spacer mimo tego, że mi nogi do dupy ze zmęczenia wchodzą. Podczas kolacji doszło do ostrzejszej wymiany zdań. Udało mi się powstrzymać i nie zrobić awantury, ale na dobre kilkanaście minut atmosfera uległa wyraźnemu ochłodzeniu. Kurwa, jak ja nie lubię bezmyślności. Jeśli o coś proszę to pewnie dla tego, że jest to dla mnie ważne a nie dla tego, żeby sobie pogadać. Robi źle, potem mówi, że nie myślał, że dla mnie to takie ważne. No właśnie, nie myślał… Tak jak uczucia można wyrazić na tysiące sposobów to i tak samo można na tysiące sposobów okazać, że ma się kogoś w dupie. Nie wiem, dziś już mi się nawet złościć nie chce.

 

byk-po-raz-drugi : :
wrz 13 2004 Byczek (po raz kolejny) zaskakuje
Komentarze: 3

Byczek zaskakuje mnie, co raz bardziej.

Z pracy przyjechałem zmęczony i wkurwiony i chyba po raz pierwszy później niż on. Planowałem posiedzieć w biurze maksymalnie trzy godziny a zrobiło się tego prawie dziewięć. Nic więc dziwnego, że humor mi nie dopisywał w przeciwieństwie do głodu. Na wstępie oznajmiłem Byczkowi, że gdy dziś do mnie przyjedzie musi liczyć się z tym, że na nim odreaguje całodzienny stres. Przyjechał i… nie odreagowałem. Ugłaskał, przytulił i był taki kochany, że nawet przez myśl mi nie przeszło, by coś niesympatycznego powiedzieć. Nigdy nie spodziewałem się po nim czegoś takiego.

 

Przy okazji odmówiłem udziału w piątkowych urodzinach Afgana. Nie po to go tępiłem przez cały pobyt w Iranie, żeby się nagle z nim bratać. Piątkowy wieczór życzę sobie spędzić w jakiś miły i przyjemny sposób. Byczek z miejsca zrozumiał i poniechał zamiaru. Trudno, Iwona będzie się sama nudzić, bo my w tym udziału nie weźmiemy.

 

A na miły koniec dnia:

Ja (22:20)

Bykuś, poszukaj tego jasnego krawatu. Na pewno jest gdzieś u ciebie, bo go w twoim aucie zostawiłem... a to jest jedyny jaki mi do czarnej koszuli pasował

Byczek (22:21)

Do czarnej możesz sobie nawet papier toaletowy zawiesić i bo tak wyglądasz w niej zajebiście.

No i jak tu go nie kochać ??

byk-po-raz-drugi : :
wrz 12 2004 Złe wychowanie
Komentarze: 2

Weekend spędziłem na obrzydliwych czynnościach domowych. Mimo tego, iż uważam, że dom jest do mieszkania a nie sprzątania czasami zdarza mi się sprzątać. Po za tym okazało się, że nie ma w szafie czystych gaci, skarpet, koszul – ogólna tragedia. Teraz mokre bałagani schną na sznurkach w łazience i na balkonie a ja już się wprost doczekać nie mogę następnego etapu zabawy zwanego prasowaniem. W sumie to by się gosposia przydała, ale, która baba potrafi PORZĄDNIE koszulę wyprasować…

 

Po za tym, w sobotę dostałem od Byczka prezent. Tak bez okazji, co było tym bardziej miłe. Oczywiście nie obyło się bez wystawienia mnie na próbę. Na początek dowiedziałem się, że ma coś dla mnie, po czym wręczył mi… dwie torebeczki cukru z logo T.G.I. Nie ukrywam, że nie tego się spodziewałem, ale na widok prezentu radośnie powiedziałem „Super, przecież wiesz, jak lubię tą restaurację!”. Byczka zatkało, bo pewnie nie tego się spodziewał. Koniec końców dostałem bardzo fajny obrazek, który natychmiast zawisł w sypialni. Nieźle sobie to Byczek wymyślił, obrazem bardzo neutralny, ale nieodparcie kojarzący się z nim. Trzeba przyznać, że jest inteligentny.

 

W sobotni wieczór wybraliśmy się do kina. Tym razem „Złe wychowanie”. Dobre, ciekawe, ale na pewno nie tak szokujące jak to niektórzy twierdzą. No i mogli przystojniejszych aktorów dobrać – ale to już moje bardzo subiektywne odczucie. Warto iść, zwłaszcza, że jednostki o usposobieniu homofonicznym mogą dostać spazmów na widok niektórych scen, co na pewno dostarczy widzom dodatkowej rozrywki.

Dodatkowej rozrywki dostarczyłem sobie sam. Miejsca zażyczyliśmy sobie w przedostatnim rzędzie jak to zazwyczaj czynimy i wszystko byłoby ok gdyby nie fakt, że… Wchodzimy, siadamy, film się zaczyna, ludzie coś mówią a sens do mnie jakoś słabo dociera. Siedzę, gapię się na ekran jak ciele ma malowane wrota i… gówno wiem. Po kilku minutach złapałem się na tym, że usiłuję czytać napisy, których prawie wcale nie widzę i w tym momencie doznałem olśnienia: ONI MÓWIĄ PO HISZPAŃSKU! To, że ślepy jestem to dla mnie nowość żadna. Ale przy filmach anglojęzycznych napisy mi potrzebne jak dziura w moście. No i tak przesiedziałem do końca wytrzeszczając oczy. No, końcowy efekt można określić jako zadowalający, wiem, o co chodziło i to najważniejsze.

 

byk-po-raz-drugi : :
wrz 11 2004 Streszczenie
Komentarze: 1

Wtorek

 

Cudowne rozpoczęcie dnia o 5 rano by zdążyć na pociąg o 6.30. Opatrzność musi mnie bardzo znielubić ostatnio, bo mimo miejsca w pierwszej klasie trafiło mi się w przedziale małżeństwo z dzieckiem. Dziecko było cudownie żywe, na mnie wylało kawę, na swojego ojca soczek. Ja się miałem, w co przebrać, co tez i uczyniłem na 15 minut przed stacja końcową, tatuś dziecka nie za bardzo i wysiadł z pociągu brudny jak świnia.

 

Pierwszy dzień szkolenia był dość ciekawy. Jedynym zgrzytem były posiłki. Ani w firmie ani w hotelu jedzenia nie było za dobre i w ilość odpowiedniej dla anorektyków niż średniej wagi mężczyzny. Wieczorem zafundowałem sobie wycieczkę do centrum w celu uniknięcia śmierci głodowej. Syty i zadowolony zadzwoniłem do Byczka.

 

Środa

 

Wykłada cały dzień. Jeden nudniejszy od drugiego. Schowany za grubym filarem w sali konferencyjnej drzemałem sobie spokojnie mniej więcej do obiadu. Po obiedzie zmienił się wykładowca a atmosfera uległa ożywieniu.

Wieczorem udałem się na integracyjny wypad do knajpy. W brew wcześniejszym zapowiedziom firma stawiała piwo bez ograniczeń, dzięki czemu większość uczestników rozrywki po powrocie do hotelu integrowała się z muszlą klozetową.

 

Czwartek

 

Rano olałem wykłady. O 10 przyjechał Byczek w sprawach służbowych. Jako, że umówiony był na 13 mieliśmy trochę czasu dla siebie. Wróciłem akurat na obiad i popołudniowe wykłady. Wieczorem rozrywki integracyjne tym razem w hotelu.

 

Piątek

 

Wykłady, test, obiad i do domu.

Byczek czekał na dworcu po uprzednim zawiadomieniu, którym pociągiem jadę. Potem szybki prysznic i wyjście do kina. Film „Ja, robot” okazał się kompletnym niewypałem, w przeciwieństwie do „Krucjaty Bournea” oglądanej w ubiegłym tygodniu.

 

Podsumowanie

 

Nie da się ukryć, że tęskniłem za Byczkiem. Mimo telefonów, smsów i tego wszystkiego było mi bez niego cholernie smutno. Nie miałem ochoty ani szaleć po knajpach ani oddać się grzesznym przyjemnościom wraz ze współuczestnikiem szkolenia, który czynił w tym kierunku liczne i bezskuteczne starania. Dzięki temu nabrałem do samego siebie więcej zaufania. Chyba musi mi być z Byczkiem dobrze skoro nie skorzystałem z okazji na seks z kimś, kto nawet mi się dość podobał.

 

byk-po-raz-drugi : :
wrz 06 2004 Zmarnowany tydzień
Komentarze: 2

Weekend spędziłem na szkoleniu połączonym ze spotkaniem integracyjnym. Wreszcie miałem okazję – i nie ja jeden – zobaczyć ludzi, których znam jedynie ze słyszenia. Nie lubię tego typu spędów, ale tym razem jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Było miło, swobodnie i fajnie. I jak tu nie lubić swojej pracy?

Na wysokości zadania stanął też i Byczek. Chyba po raz pierwszy trafił mi się facet, który rozumie, że czasami fajnie jest wypić. Zostałem zwieziony, po imprezie zostałem odebrany, bez marudzenia, prawienia morałów itp. W sumie zrobił ponad 250 km tylko dla tego, żebym ja się dobrze bawił. I jak go nie kochać?

 

A jutro… jutro jadę na cztery dni do Warszawy i nie bardzo mnie ten pomysł bawi. Od rana do wieczora będę słuchał jakiegoś marudzenia, hotel mam na zadupiu i jedynie po dwa vouchery na taksówki dziennie. Mam tylko nadzieję, że dostanę jednoosobowy pokój. Ale i tak cały tydzień zmarnowany.

byk-po-raz-drugi : :