Najnowsze wpisy, strona 15


lis 13 2004 Co za chujowy weekend…
Komentarze: 5

Z kina wczoraj wróciliśmy późno – nie napisze, na czym byłem, bo się wstydzę – po kinie, tak koło pierwszej w nocy zamówiliśmy pizzę no i spanie się zaczęło koło trzeciej. Kocię, jak co dzień o świcie zaczęło program „Razem ze słonkiem” nich go cholera weźmie. Na odgłosy gardłowe już nie reaguję, na wygrzebywanie łapami z łóżka tez nie za bardzo, więc kotek wymyślił coś nowego. Z wielkim hukiem zamknął klapę od kibla, na co w końcu wstałem niepewny czy aby się cholera w tym kiblu przez przypadek nie zatrzasnęła i właśnie nie topi.

Przeprowadziłem inspekcję, zrobiłem herbatę i wlazłem ponownie do łóżka.

Koło dwunastej mi się przypomniało, że jechać do braci Czechów mieliśmy, Cieszyn i Ostravę odwiedzić i z miejsca mnie szlag zaczął trafiać, że Byczek jeszcze śpi. Potem do mnie dotarło, jaka piękna jest dziś pogoda, wicher porywisty, deszcz zacina i w sumie to mam w dupie wyjazdy, wole do łóżka wracać, co tez niezwłocznie uczyniłem. Wstaliśmy coś koło trzeciej i tak oto produktywnie dzień spędziliśmy.

Jutro pewnie lepiej nie będzie i nie ukrywam, że nudzi mnie to wszystko niesamowicie. Może bym i Byczka na jakieś hulanki i swawole namówił, ale przy tej pogodzie to nawet droga z bloku na parking wydaje mi się mało atrakcyjna o innych spacerach już nie wspominając.

 

Dałem się namówić na „Bridget Jones - w pogoni za rozumem”, choć już pierwsza część była mało strawna. Stara, głupia, tępa krowa i tyle. Z bandą nieudaczników u boku. Pomijając już udział tego „uosobienia męskości” w postaci Hugh Grant’a. Ja bardzo przepraszam, ale jak go widzę rozebranego to mi się na wymioty zbiera.

No, ale wracając do samego filmu, który był momentami śmieszny – pomijając fakt, że humor był oparty na najniższych, ludzkich instynktach – to czegoś tak naiwnego dawano nie oglądałem. Może by się dało strawić gdyby nie przygoda Bridget w Tajlandii. Nie polecam, chyba, że komuś się naprawdę bardzo nudzi.

 

byk-po-raz-drugi : :
lis 11 2004 I tak życie się toczy...
Komentarze: 5

Uprzedzając pytania niektórych – żyję i dobrze się mam. Na szczęście lub niestety, – jak kto woli.

Życie się powoli poukładało na, tyle, że blog znacznie stracił na znaczeniu. W domu wszystko OK, więc nie ma się, na co wypłakiwać, w pracy zapieprzanie od rana do wieczora, więc i specjalnie nie ma, kiedy pisać. Życie stało się lekko monotonne i aż do obrzydliwości poukładane. Rok temu jeszcze nie do pomyślenia.

 

Kotek chowa się całkiem dobrze i powoli dochodzi do siebie po traumatycznych przeżyciach w schronisku. Staram się go trzymać krótko i zbytnio go nie rozpuszczać, lecz nie jest to łatwe, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że Byczek postępuje wręcz przeciwnie. Obawiam się, że gdyby miał dzieci to by mu na głowę szybko wlazły.

 

Lista czytanych blogów od pewnego czasu systematycznie spada czy też ze względu na to, że kilka ciekawszych zostało, zahasłowanych czy tez ze względu na pogarszający się poziom pozostałych. Ostatecznie śledzę trzy, godne uwagi i czwarty, bo ciekaw jestem jak daleko można się posunąć w walce o bycie gwiazdą.

 

byk-po-raz-drugi : :
lis 03 2004 Nowy znajomy?
Komentarze: 1

Kotek co raz bardziej zaczyna się zadomawiać i widać, że czuje się z dnia na dzień lepiej. Futerko ma co raz ładniejsze, wymył się ładnie i już nie śmierdzi schroniskiem i w ogóle co raz fajniejszy się robi.

 

W sklepie obok biura ewidentnie mnie podrywał jakiś palant. Coś tam zagadywał, że blisko pracujemy, przerwę chyba mam o tej samej porze a tu kafejka blisko więc może i ja tam chodzę itp. Generalnie widać było, że dla niego zawieranie w ten sposób znajomości to chale powszedni z dużym doświadczeniem i wprawa konsumowany . Trafił tragicznie, bo nie dość, że wkurwiony byłem to i czasu miałem mało. Może innym razem bym go spławił bardziej grzecznie, ale dziś nie wyszło. Z resztą sam sobie winien, po co mi pierdołami głowę zawraca? Inna sprawa, że w sumie był w moim typie i może gdyby nie Byczek to rozmowa by trochę inaczej wyglądała. Ale w tej sytuacji, po co mam los kusić. I bez tego mam dość problemów.

 

byk-po-raz-drugi : :
lis 01 2004 Nostalgia
Komentarze: 7

Już długo nie było notki. Z jednej strony z braku czasu. W pracy siedzę, co raz dłużej, co raz częściej po 10 – 12 godzin dziennie. Zbyt dużo papierów i biurokracji, wizyty w sądach, wizje lokalne, to wszystko pochłania masę czasu. A gdy dotrę do domu to już najczęściej nie mam ochoty na nic. Czasem muszę odreagować. Często na Byczku, który jest wyrozumiały i na szczęście daje mi wsparcie, choć czasami krzyczę na niego i się złoszczę zupełnie nie z jego powodu. Z drugiej strony ostatnio nie odczuwam potrzeby pisania. Może nie wszystko jest super doskonale, ale jest dobrze – lepiej być nie musi żebym był szczęśliwy.

 

W ubiegły weekend pojechaliśmy do Gliwic pozałatwiać sprawy Byczka. Potem było śniadanie w naleśnikarni, krótka wizyta w Ruda Śląska Plaza i na koniec ZOO. Wyjeżdżając z Gliwic przejechaliśmy pod blokiem, którym kiedyś mieszkałem z panem X. Pod blokiem stało jego auto a za stanu okien i żaluzji wnioskuję, że dalej nie skończył remontu. Nie poczułem tęsknoty ani żalu. Pomyślałem jedynie, że bardzo bym chciał, żeby i pan X ułożył sobie jakoś życie. Mnie się udało – jemu też powinno.

 

Wczoraj przybył nowy członek rodziny. Mała, czarna koteczka. Załamałem się po drugiej wizycie w schronisku. Pojechaliśmy tam w sobotę rano. Przez godzinę poznawałem się kotami. Byczek wypatrzył małą chudą koteczkę w dość kiepskim już stanie. Była zupełnie obojętna na to, co się z nią robi, nie myła się już od kilku dni i pani ze schroniska nie ukrywała, że jest już bardzo źle. Ponownie pojechaliśmy tam w niedzielę. Trudno było wybierać, bo wszystkie koty miauczały i starały się przykuć naszą uwagę. Myślę, że instynktownie czuły, że to jest ich szansa. W końcu wybrałem i w ciągu paru chwil kotek z klatki został przetransportowany do pudełka.

Nie da się ukryć, że nie wyglądał za ładnie. Był brudny i cuchnący. Umyliśmy go wczoraj dwa razy i już zaczyna wyglądać jak normalny kot. Jestem zszokowany jej zachowaniem. Miałem w życiu kilka kotów, ale żaden nie był tak wdzięczny i serdeczny. Mruczy przez cały czas i nie odstępuje mnie na krok. No i powoli przychodzi do siebie. Zaczyna zwiedzać mieszkanie, już trochę się bawi. A przede wszystkim zaczęła się myć. Bałem się podjęcia tej decyzji, ale nie żałuję. Myślę, że ona też nie żałuje.

 

Już trzeci rok z rzędu 1 listopada nie upłyną pod znakiem zwiedzania cmentarzy. Nigdy nie lubiłem tego święta. Co za sens ma chodzenie na cmentarz w takim ścisku i tłoku? Chyba tylko po to, żeby spotkać rodzinę i znajomych. Dla mnie wizyta na cmentarzu jest czymś intymnym, taki moment na refleksje i wspomnienia – i towarzystwo innych ludzi całkowicie burzy sens tego wszystkiego.

Jeśli już muszę jechać akurat w ten dzień to robię to zawsze późnym wieczorem. Wtedy jest taka niepowtarzalna atmosfera. Morze płomyków zniczy, alejki pogrążone w półmroku. Większość rodziny leży na Cmentarzu Bródnowskim – największej nekropolii w europie. Zawsze byłem ciekawy, jaki widok mają w ten dzień o zmroku mieszkańcy pobliskich bloków. Dziś mogę sobie to wyobrazić. Tak się składa, że sam teraz mieszkam niedaleko cmentarza. Małego, co prawda, ale i tak wygląda niesamowicie z setkami zapalonych zniczy. Dość długo dziś stałem na balkonie i podziwiałem ten widok. Dostatecznie długo by wspomnieć wszystkich, którzy już niestety odeszli. I nie do końca jest prawdą, że czas leczy wszystkie rany. Wielki żal, że niektórym osobom można było dać z siebie znacznie więcej pozostaje na zawsze. Żal i poczucie bezradności, że nie da się cofnąć czasu i tego odmienić.

Chyba z tego powodu nie lubię się rozstawać z bliskimi w gniewie.

 

byk-po-raz-drugi : :
paź 19 2004 Czas
Komentarze: 4

Obaj wróciliśmy z pracy wkurwieni. Co prawda z różnych powodów ale jednak. Nie było wzajemnego wyżywania się na sobie. Potrafiliśmy wysłuchać się nawzajem, opowiedzieć, co nas boli. Myślę, że robię się co raz bardziej wyrozumiały i staram się dawać jak najwięcej wsparcia Byczkowi. Lipcowa lekcja wiele mnie nauczyła.

Na poprawę humoru pojechaliśmy do kina w Czechowicach na „Terminal”. Mimo kiepskiego, małego ekranu i cholernie niewygodnych siedzeń całkiem fajnie się oglądało. Film w sam raz do niedzielnego obiadu dla całej rodziny. Taka dość miła, romantyczna komedia. Żadna rewelacja, ale fajnie pooglądać. No i do tego śliczna i młodziutka (!!!) Catherine Zeta-Jones. Lubię ją i za grę i za wygląd. Tym razem powaliła mnie swoim niewinnym – w przeciwieństwie do „Chicago” – wyglądem.

Z rzeczy mniej optymistycznych zapowiada się, że w ciągu najbliższych trzech miesięcy będzie, co raz mniej czasu na przyjemności a co raz więcej pracy. Nie za bardzo sobie wyobrażam jak my to wszystko pogodzimy. Perspektywa domku w Bieszczadach działa dopingująco, ale chciałbym mieć z kim tam zamieszkać… Nie chcę, żeby praca odbywała się kosztem naszego wspólnego czasu spędzanego razem a wszystko wskazuje na to, że tak będzie. I po co te wszystkie szkolenia z zarządzania czasem skoro i tak doba ma i będzie mieć tylko 24 godziny?

 

byk-po-raz-drugi : :